"Przodownicy miłości. Rewia związkowo-robotnicza" Harolda Rome'a w reż. Jacka Mikołajczyka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
Teatralne rewie, kojarzące nam się głównie z rozświetlonymi schodami i girlsami z "piórami w dupie", z kostiumami mieniącymi się złotem cekinów, pojawiają się najczęściej w okolicach karnawału i nawiązują przede wszystkim do estetyki nocnych kabaretów paryskich, dostarczając czystej rozrywki bez jakichkolwiek podtekstów. Z reguły jest to kolaż różnych piosenek, tańców, zmieniających się jak w kalejdoskopie kostiumów, okraszony nie zawsze dowcipnymi zapowiedziami konferansjera i wpadającą do ucha muzyką. Oczywiście pojawiają się sporadycznie próby przełamania tego gatunku scenicznego, któremu w klasycznej formie hołduje wciąż Teatr Sabat Małgorzaty Potockiej - niedawno na przykład Janusz Marchwiński z Edwardem Pasewiczem przygotowali w Krakowie spektakl pt. "My z ZMP - komunistyczna rewia", w którym bohaterami uczyniono młodych ludzi szukających sposobów na znalezienie swojego miejsca w czasach zdeterminowanych ideologiczno-fanatycznym zac