- Zabawa w hedonistyczne przebieranki, znęcanie się nad kimś znalezionym na rogu ulicy, puste, niepotrzebne intrygi dla zabicia czasu. Miłość, która jest tylko próbą ucieczki z piekła własnej rodziny i tak naprawdę donikąd nie prowadzi - to wszystko są aktualne sprawy, tylko że my i widzowie przede wszystkim czytamy te historie szybciej - mówi Wojtek Klemm, reżyser czytania "Pan Jowialski", które odbyło się 16 kwietnia w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego.
Agata Adamiecka-Sitek: Rozmawiamy tuż po czytaniu "Pana Jowialskiego" z trójką osób odpowiedzialnych za to, co przed chwilą zobaczyliśmy. Łucja Iwanczewska wybrała tekst i napisała jego analizę, którą przedstawiła na konferencji Nikt mnie nie zna. Fredro niekanoniczy, otwierającej nasz fredrowski projekt. Michał Pabian zrobił dramaturgię - dość radykalną, powiedzmy od razu, bo ze sceny nie padła dziś nawet połowa tekstu. Wojtek Klemm wyreżyserował czytanie. Łucja zobaczyła to dziś po raz pierwszy, nie uczestniczyła w próbach, ale - jak rozumiem - jej lektura tego dramatu była dla Was inspiracją. Bardzo jestem ciekawa Waszego spotkania i dialogu. Ale możemy zacząć od tego, co Michał mi powiedział dziś na ucho w czasie próby: "Ten "Pan Jowialski" to bardzo fajny, ale jednak kawałek historii literatury. Takie cacko, którym się można pobawić chwilę, ale z tej zabawy niekoniecznie coś dziś wynika". Michał Pabian: Ja mam rzeczywiście takie