EN

27.07.2017 Wersja do druku

Nie bronię dyrektora, bronię nowohucianina

Bartosz Szydłowski, wciąż dyrektor teatru Łaźnia Nowa, to dziś łatwy cel. Raport pokontrolny ujawnia przecież "nieprawidłowości", "niegospodarność", brak rozsądku w wydawaniu publicznych pieniędzy; można w tych pozycjach wybierać i przebierać, a będą i tacy, którzy dorzucą coś od siebie. Ja też dorzucę - pisze Renata Radłowska w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Kiedy kilkanaście lat temu Szydłowski wyprowadzał się z teatrem z Kazimierza do Nowej Huty, szok był wielki, a niedowierzanie jeszcze większe. Oto coś awangardowego opuszcza modną dzielnicę i jedzie do Huty - miejsca, w którym jeżeli już coś się udaje, to ewentualnie utrata pracy, dorobku życia (okradną cię), zdrowia (pobiją pod blokiem). Chciał stworzyć teatr ludzki Ta wędrówka teatru zdarzyła się w czasie, kiedy do Huty nikt nie zaglądał, a mieszkańcy byli przekonani, że tak zostanie, i nawet im nie zależało, żeby przyjmować gości. A Szydłowski postawił na Hutę, uwierzył w nią. Docenił. Zobaczył w Hucie miejsce do zbawienia (patos uzasadniony). Ludzie go zainteresowali. Chciał stworzyć teatr ludzki - ambicje artystyczne ambicjami, ale ważny był sąsiad. Odważył się eksperymentować - najpierw przeprosił sąsiada (sąsiadów) za hałas, bo remontował budynki na osiedlu Szkolnym; potem z nim rozmawiał o życiu, zaprosił do teatr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Szydłowski. Nie bronię dyrektora, bronię nowohucianina

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Kraków online

Autor:

Renata Radłowska

Data:

27.07.2017

Wątki tematyczne