"Jestem swoją własną żoną" w reż. Karoliny Kirsz w Teatrze WARSawy w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w serwisie Teatr dla Was.
Szturm jesienny Karoliny Kirsz i Adama Patera trwa. Najpierw przygotowali wspólnie "Uwodziciela" w Teatrze Powszechnym w Warszawie, teraz w Teatrze WARSawy "Jestem swoją własną żoną". Obydwa spektakle to monodramy i w obydwu Adam Pater "uwodzi" publiczność, tyle za każdym razem inaczej, w innej sprawie i z innego powodu. W pierwszym, choć słowo o narkotykach nie pada ze sceny ani razu, jest dilerem i mistrzem manipulacji, w drugim transseksualną kobietą, której przyszło żyć w Niemczech przed i po wojnie i tam realizować swoje marzenia. W obydwu aktor jest najważniejszy, gdyż minimalistycznie zakomponowana przestrzeń pozbawiona jest jakichkolwiek scenograficznych podpórek, za którymi można by się skryć. Choć w przypadku drugiego przedstawienia jest nieco łatwiej (w "Uwodzicielu" było tylko krzesło, nic więcej) - obok fotela i stolika jest kilka rekwizytów i symbolicznych znaków scenicznych, które metaforyzują to wszystko, co na poziomie słów mogłoby