„Nic się nie stało” wg scen. Piotra Rowickiego w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Garnizon Sztuki w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Spektakl powstał z pasji i miłości do futbolu – czytamy na stronie Teatru.
Będąc zupełnie obiektywnym (emocje piłkarskie są mi doskonale obce) odniosłem wrażenie jednak odwrotne, otóż w Garnizonie i rodzime legendy naszego futbolu mocno obrywają za swoją ekscentryczność i - dostaje się fanom. To raczej nie jest laurka wystawiona polskiej piłce nożnej, zresztą futbol w tym spektaklu wydaje się być jedynie pewnego rodzaju pryzmatem, przez który przyglądamy się bezwarunkowemu wyznawaniu pewnych idei, w tym wypadku – kibicowaniu. Jaki więc jest to nasze polskie kibicowanie?
A jakie to ma znaczenie? – zdają się odpowiadać twórcy. Przecież i tak bez względu na wyniki będziemy naszym piłkarzom dopingować nawet jeśli wrócą z mistrzostw pierwszym samolotem (zob. tytuł); bez względu na swąd na tym czy innym mundialu – mecze i tak będą oglądane przez miliony, a ewentualne zwycięstwa staną się punktem odniesienia w naszych życiorysach. Bo tak to się kręci od zawsze, odporne na jakiekolwiek zmiany, no może z wyjątkiem dopuszczenia do gry pań (świetny wątek Ewy Pajor). I - kto wie, może sukcesy futbolowe kobiet też kiedyś będą fetowane bez znacznej dozy podejrzliwości? No może.
Skróciłbym o kwadrans - ździebko znużył mnie rozbieg, świetni natomiast - Michał Żurawski (dublura z Michałem Czerneckim) bawiący się rolami naszych legendarnych selekcjonerów, oraz - Marcin Korcz w roli Roberta Lewandowskiego.