Logo
Recenzje

Nazywam się Jadwiga Stańczakowa

30.06.2025, 15:12 Wersja do druku

„Jadwiga” Piotra Rowickiego w reż. Anny Gryszkówny w Mazowieckim Instytucie Kultury w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski na stronie AICT Polska.

fot. K. Skalik

Trudno za Agnieszką Przepiórską nadążyć. Na dziesięć dni przed premierą książki Katarzyny Flader-Rzeszowskiej „Bioteatr Agnieszki Przepiórskiej” (2025), wydanej staraniem Klubu Krytyki Teatralnej SDRP i Wydawnictwa UKSW, aktorka zdążyła dać premierę „Jadwigi”, swojego dziesiątego monodramu. Siłą rzeczy informacja zawarta w książce o dziewięciu zrealizowanych przez nią spektaklach jednoosobowych zdezaktualizowała się.

Nie zdezaktualizowała się jednak precyzyjnie skonstruowana przez Katarzynę Flader opowieść o przemianach teatru Przepiórskiej, którego specjalnością stały się kobiece biografię, dokładanie kolejnych cegiełek od budowanej herstorii. Aktorka świadomie inicjuje, a potem dopełnia spektaklem kolejne portrety kobiet, zapomnianych, nie dość dobrze zapamiętanych, a czasem nawet wypychanych ze zbiorowej świadomości, których dokonania domagają się trwałej pamięci.

Tak było z poetkami Barbarą Sadowską („W maju się nie umiera”, 2023) czy Zuzanną Ginczanką („Ginczanka. Przepis na prostotę życia”, 2020), a teraz tak jest z Jadwigą Stańczakową, też poetką, znaną przede wszystkim jako bliska współpracowniczka Mirona Białoszewskiego. W spektaklu o tej współpracy się wspomina, ale Przepiórska kładzie akcent na tym, co było własnym oryginalnym dorobkiem Stańczkowej, na jej poezji, społecznej aktywności, a także niełatwej biografii. Uciekinierka z warszawskiego getta, ocalała z zagłady dzięki mężowi, potem zmaga się z postępującą ślepotą, a także depresją. Wspierana przez bliskich, przede wszystkim dzięki własnym zaletom charakteru odnajduje się w najtrudniejszych sytuacjach, stawia czoło niełatwym wyzwaniom.

Opowieść o Jadwidze mimo wielu trudnych momentów, ekstremalnych zagrożeń i przejść, których nie szczędziło jej życie, tchnie optymizmem, głęboką wiarą w siłę życia i wolę przetrwania. Po porażającym spektaklu Przepiórskiej „Ocalone”, o ofiarach bestialskiej przemocy na warszawskim Zieleniaku pod koniec powstania warszawskiego, którą zgotowali spędzonym tam kobietom zwyrodnialcy z RONA, „Jadwiga” wydaje się krainą łagodności. Twórcy przedstawienia nie kryją życiowych porażek bohaterki, ale mimo to (a może dzięki temu) wydobywają na powierzchnię opowieści jej hart ducha. Widać to w pracy aktorki z ciałem, demonstrowanej od pierwszych chwil spektaklu, w fizycznych ćwiczeniach, którym poddaje się Jadwiga, aby zachować sprawność i niezależność. Przepiórska nie naśladuje (czytaj: nie udaje) niewidomej, ale przenika jej duchowość, bardziej sugeruje jej pogrążenie w ciemności niż je demonstruje. Nie próbuje też z niepełnosprawności bohaterki czynić tarczy czy wyłudzać współczucia. Przeciwnie, raczej krzesze poczucie dumy, kiedy opowiada o swoich odkryciach – jak rozpoznawanie kolorów przez dotyk czy osiągnięcia w wymagającej formie poetyckiej haiku. Zaskakującym fragmentem spektaklu jest pokaz jednoosobowej rewii (ze schodami, a jakże), będący potwierdzeniem twórczej energii, która pomaga przezwyciężać fizyczne ograniczenia.

Monodram „Jadwiga” – jak poprzednie teksty Piotra Rowickiego – rekonstruuje portret poetki pozostającej w cieniu innych. O Sadowskiej pamięta się ze względu na jej zamordowanego syna, Grzegorza Przemyka, znacznie mniej jako o poetce i barwnej postaci warszawskiej bohemy. Ginczankę wspominano jako ulubienicę literackiej kawiarni międzywojennej Warszawy, której talent i urok doceniali Grydzewski, Tuwim, a nawet Gombrowicz. Stańczakowa żyła w pamięci jako sekretarka Białoszewskiego. Rowicki od początku monodramatycznej drogi Przepiórskiej piszący dla niej teksty, akcentuje zapomniane strony biografii bohaterek, przywraca ich portretom rysy im tylko właściwe.

O Stańczakowej zrobiło się głośniej za sprawą filmu Andrzeja Barańskiego „Parę osób, mały czas” (2005), a potem książki biograficznej „Jadwiga. Opowieść biograficzna” (2024) autorstwa wnuczki poetki, Justyny Sobolewskiej i portretowi Białoszewskiego, wysnutego z pamięci Tadeusza Sobolewskiego „Człowiek Miron” (2023). Tylko książka biograficzna opisuje dokonania Stańczakowej, to ona jest jej bohaterką, w pozostałych wypadkach pozostaje „tą od Białoszewskiego”. Spektakl Przepiórskiej to zmienia. Nawiązując do zwiększonego zainteresowania zapomnianą poetką, której wiersze niedawno przypomniano („Poezje i prozinki”, 2024), stworzyła nowy wizerunek dzielnej kobiety, artystki, której własny dorobek zasługuje na dobrą pamięć. To mądry i piękny spektakl.

Tytuł oryginalny

Nazywam się Jadwiga Stańczakowa

Źródło:

AICT Polska
Link do źródła

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data publikacji oryginału:

26.06.2025

Sprawdź także