EN

4.11.2021, 12:31 Wersja do druku

Naziemny człowiek podziemia

Sławomir Mrożek był zrozpaczonym karykaturzystą nowoczesności, tragikiem, który pisał o niej katastroficzne farsy. Jedną z nich jest Vatzlav z 1968 roku. Mogłoby się wydawać, że po ponad pięćdziesięciu latach sztuka straciła na aktualności. Głównym przedmiotem jej zainteresowania jest jednak kondycja naszej cywilizacji, czyli wyrastającego z judeochrześcijańskiego pnia - Zachodu. Ten zaś, co najmniej od Oświecenia, goni w piętkę po kwadraturze koła. Pół wieku nie robi tu przeto wielkiej różnicy.

Znawcy twórczości Mrożka rozmaicie określali przynależność gatunkową interesującego nas tutaj dramatu. Małgorzata Sugiera szukała jej w moralitecie[1], Daniel Gerould w osiemnastowiecznej powiastce filozoficznej[2], Jan Błoński w brechtowskim teatrze epickim[3]. Jest coś na rzeczy w tym połączeniu tradycji średniowiecznej, oświeceniowej i dwudziestego stulecia. Vatzlav bowiem posługuje się poetyką tej ostatniej, myśli kategoriami wypracowanymi w drugiej, czując, jak bardzo brakuje mu chrześcijańskiej aksjologii pierwszej.

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Naziemny człowiek podziemia

Źródło:

Twórczość nr 10

Autor:

Antoni Winch