"Być albo nie być" w reż. Milana Peschela w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Wiosna za pasem, a tymczasem w Starym Teatrze kolejna "letnia" premiera. Spektakl bez znaczenia. "Być albo nie być" według scenariusza filmu Ernsta Lubitscha i sztuki Nicka Whitby nikogo raczej nie zachwyci, nikogo nie zbulwersuje. To chwilami autentycznie zabawne przedstawienie jako urozmaicenie repertuaru być może by się obroniło, ale jako jedyna w tym sezonie premiera na Dużej Scenie Starego budzi opór i zniecierpliwienie. W "Być albo nie być", filmie hollywoodzkiego mistrza komedii, Ernsta Lubitscha z 1943 roku, o którym we wszystkich materiałach i recenzjach można przeczytać, że jest kultowy i powszechnie znany, ale tak naprawdę prawie nikt tego filmu nie oglądał i nie pamięta, wybuch wojny zastaje grupę warszawskich aktorów podczas prób do "Hamleta". Teatr zostaje zamknięty, a aktorzy stają się członkami ruchu oporu. Dzieło Lubitscha nie wytrzymało próby czasu. Razi kabaretowymi uproszczeniami, banalną wizją lekko komunizującego raju, aktorską