Czy przez ostatnie dwadzieścia lat Teatr Narodowy był tylko bardzo „dobrze skrojonym” teatrem? Jakby spoczął na laurach, nie rozpalał umysłów, nie prowokował intelektualnie, tworzył za mało mistrzowskich inscenizacji. Za rzadko był „zaczarowaną wyspą”. Pisze Tomasz Cyz w „Dwutygodniku”.