"Woyzeck" Georga Büchnera w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Niezwykły, poetycki spektakl. Aż wierzyć się nie chce, że historii tak tragicznej Piotr Cieplak nadał formę przypowieści o daremnych ludzkich marzeniach. Baśniową atmosferę wprowadził fragmentami ze "Szczęśliwej rodziny" Andersena, rezonującej z nieukończonym dramatem Büchnera. Baśń o rodzinie ślimaków to nieledwie subtelna, lecz okrutna dobranocka, którą przez cały spektakl opowiada Babcia (Sławomira Łozińska). Ślimaki królują w gęstwinie łopianów, marząc, że pewnego dnia zostaną ugotowane i podane na srebrnym półmisku w pobliskim dworze. Ale dwór popadł w ruinę i marzenie staje się równie nierealne jak sen Woyzecka (Cezary Kosiński) o okruchu szczęścia. Traktowany jak przedmiot, strofowany przez Kapitana, wykorzystywany jako królik doświadczalny przez Doktora, poniżany przez Tamburmajora, Woyzeck tylko raz się zbuntuje. Zdarzy się to wówczas, kiedy zrozumie, że musi uchronić swoją kobietę przed złem świata. Scena, w której