Sobotni spektakl Mikołaja Mikołajczyka "Projekt Lutosławski... Jesteś kimś, kogo kiedyś znałem" w Centrum Kultury, podczas Maat Festivalu, podzielił publiczność i teatralne środowisko. Najwięcej emocji wywołała projekcja filmu, w którym trzy kobiety depczą i katują szczeniaka.
Przedstawienie miało być głosem w sprawie marginalzowania teatru tańca i kultury. Przerodziło się w dyskusję o granice w sztuce. - To spektakl marny i bardzo egocentryczny. Mikołajczyk używa sztuki, żeby wyrzucić własne żale i pretensje. Dokonał jakiegoś sadystycznego eksperymentu na publiczności, w tym również na mnie. Uczynił to bez mojej zgody, nie uprzedziwszy nawet o tym. Ja mogę się poddawać eksperymentom, ale tylko wtedy, gdy mam tego świadomość i wy-rażę na to zgodę. Jeśli twórca chciał nam powiedzieć, że czuje się jak zbity pies, to nie musiał pokazywać tego tak barbarzyńsko.Ja takiej pseudosztuki sobie nie życzę - nie kryje oburzenia Hanna Strzemiecka, choreografka i jurorka Polskiej Platformy Tańca. Mikołaj Mikołajczyk chciał odnieść się do sytuacji, kiedy z dnia na dzień stracił pieniądze na spektakl, nad którym pracował z ekipą przez pół roku. - To bardzo ważny głos, bo dotyczy minimalnego finansowania kultury i