Justyna Sobczyk, założycielka warszawskiego Teatru 21, wystawia wraz z dramaturżką Darią Kubisiak w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu „Tajemniczy ogród” według powieści Frances Hodgson Burnett. Ich spektakl jest opowieścią o radzeniu sobie ze stratą, akceptacji inności i o tym, jak ważny jest dla nas drugi człowiek.
Sosnowiecka scena przebojem wdarła się na teatralną mapę Polski premierą wielokrotnie nagradzanego Korzeńca w reżyserii Remigiusza Brzyka. Choć minęły lata, Teatr Zagłębia, który za chwilę czeka rozbudowa, nie zwalnia tempa – spektakl ukraińskich artystek Niny Zakharovej i Kateryny Vasiukovej Czuję do ciebie miętę pokazywano na berlińskim Theatertreffen.
Nowoczesny, poszukujący, inkluzywny teatr staje się powoli znakiem rozpoznawczym tej sceny. Koprodukowane przez Małą Warszawską Jesień przedstawienie, z gościnnym udziałem poruszającej się na wózku artystki Tatiany Cholewy i z muzyką Wojtka Błażejczyka, to przykład poszukującego, stawiającego trudne pytania i sięgającego po nieoczywiste środki spektaklu dla młodych widzów, w którym dobrze odnajdą się także dorośli.
– Tajemniczy ogród jest jedną z tych lektur młodzieńczych, które najmocniej zostają w pamięci, i jak się okazuje w większości przypadków, zapisują się w niej pozytywnie – tłumaczy reżyserka Justyna Sobczyk. – Ale z dzisiejszej perspektywy dostrzegamy też, jak wiele jest w nim aspektów dyskusyjnych. Choćby szalenie istotny dla mnie wątek niepełnosprawności dziesięcioletniego Colina, który w finale cudownie odzyskuje sprawność i tym samym miłość ojca. Chcemy opowiedzieć tę historię inaczej. Wciąż szukamy szczęśliwego zakończenia, ale zadajemy sobie też pytanie, czym jeszcze, poza aktem magicznego uzdrowienia, może ono być. Bo też zmieniła się perspektywa mówienia o niepełnosprawności, zmienił się język. Zależy nam na tym, by młodzi widzowie to dostrzegli. Główną bohaterką pozostaje Mary, która po stracie obojga rodziców, wraz z grupą dzieci próbuje odnaleźć się w świecie.
Autorki spektaklu twórczo przepisują powieść. – Postać dziesięcioletniej Mary, krnąbrnej, niedopasowanej dziewczyny, która traci oboje rodziców i którą otacza śmierć, jest dla nas intrygująca – mówi Sobczyk. – Choć sposób, w jaki Burnett ją opisuje w powieści – „jako najgorsze dziecko na świecie”, jest krzywdzący. Dlatego szukając zrozumienia dla nieakceptowanego społecznie zachowania bohaterki, pozwalamy sobie na dekonstrukcję, czy raczej swego rodzaju recykling klasycznego tekstu. Chcemy pokazać dzieciakom, które przyjdą na spektakl, że w teatrze możemy różne tematy odczarować, opowiedzieć na nowo, po swojemu, inaczej – wyjaśnia.
Ważnym elementem inscenizacji jest muzyka, która w spektaklu Sobczyk staje się równoprawnym językiem, płaszczyzną opowieści łączącą bohaterów oraz publiczność z tym, co pozaludzkie, ze światem natury – w powieści symbolizowanym przez postać ptaka rudzika. – Od samego początku chciałam, żeby spektaklowi towarzyszyła ambitna muzyka współczesna, z którą większość dzieciaków nie ma kontaktu. Stąd pomysł Małej Warszawskiej Jesieni, która jest koproducentem. Stąd także osoba Wojtka Błażejczyka, znakomitego kompozytora, który tworzy również dla dzieci, jest otwarty i ciekawy teatralnych procesów – dodaje reżyserka.
Tajemniczy ogród jest też opowieścią o radzeniu sobie ze stratą, która dotyczy wielu obszarów. – Utrata bliskiej osoby, miłości, zdrowia. Dotykamy w spektaklu tematów, o których zwykle nie rozmawia się ani w szkole, ani w domu, jednocześnie szukając sposobów radzenia sobie z tym doświadczeniem – mówi Sobczyk. – W Tajemniczym ogrodzie najbardziej fascynujące jest to, że to dzieciaki, przez swoje nielegalne wtargnięcie do zamkniętej w akcie rozpaczy części ogrodu, próbują wyprowadzić dorosłych z tego smutku, w którym utknęli. To ich wejście na teren skrywanej, nieprzepracowanej straty i dziecięce jej rozbrajanie daje początek zmianie, która dotyka innych. Chcielibyśmy, żeby nasz spektakl, to wspólne wyjście do teatru z rodzicami czy opiekunami, stało się okazją do spotkania i pogłębionej rozmowy. Chcemy pokazać w przedstawieniu, jak ważna jest bliskość, jak bardzo właśnie w tych trudnych, dramatycznych momentach, w swojej różnorodności, jesteśmy sobie nawzajem potrzebni.