„Nie pytaj. Ciechowski” wg scenariusza i w reżyserii Katarzyny Chlebny w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Paweł Kluszczyński z Nowej Siły Krytycznej.
Może się wydawać, że fizykę z filozofią łączy jedynie litera alfabetu rozpoczynająca oba słowa. Inaczej jednak prezentują się modele fizyki fenomenologicznej, będące filozoficzną próbą opisu zjawisk, których praktycy jeszcze nie zdołali pojąć. Taki Kot Schrödingera – jednocześnie żywy i martwy, rozważania te nie kojarzą się z równaniami i skomplikowaną aparaturą, a jednak to wciąż nauka ścisła. Stały się też pretekstem do przedstawienia historii życia Grzegorza Ciechowskiego.
Spektakl „Nie pytaj. Ciechowski” Teatru Nowego Proxima w Krakowie nie tylko czerpie fakty z biografii znanego poety, muzyka, wokalisty, lecz także ukazuje kruchy balans pomiędzy życiem a śmiercią, którego doświadczał on każdego dnia. Katarzyna Chlebny, scenarzystka i reżyserka, przedstawia ostatnie chwile artysty. Piotr Sieklucki, w tytułowej roli, przez cały spektakl stoi wyprostowany, jakby oparty o przezroczystą ścianę, jednocześnie przypomina pacjenta na oddziale intensywnej terapii, którego funkcje życiowe monitorują kable i rurki. Czy jednak to zwykły człowiek, skoro umieszczony jest na podwyższeniu (scenografia i kostiumy Łukasza Błażejewskiego), a pod jego stopami rozbłyskują dwa neony przypominające strugi wody i krwi z wizerunków Jezusa? Sieklucki z tego miejsca nie tylko śpiewa piosenki Ciechowskiego, lecz także prowadzi dialog ze Śmiercią (Katarzyna Chlebny).
Aktorka nie rozstając się ze słuchawką telefonu, co chwilę jest informowana o kolejnych wezwaniach, katastrofach, kataklizmach, czy samotnych odejściach. Każde jej spotkanie z Ciechowskim stanowi memento, że niebawem wróci – jej ostateczne przyjście jest nieuchronne. Nosi kostium przypominający Harley Quinn, postać z komiksów o Batmanie i z ostatnich kinowych adaptacji, co nadaje jej nieoczywistą formę. Kacper Olszewski w roli Kanapki z żółtym serem dosłownie nosi strój w tym kształcie. W końcu Ciechowski, jak każdy, jadał posiłki, miał rutynę codziennych czynności, nie był przybyszem z obcej planety.
Muzyka i aranże Pawła Harańczyka wpisują się w opowiadaną historię, na przykład w scenie, w której wybrzmiewa „Moja krew” muzycy zostali ubrani w lekarskie kitle. Sieklucki zachwyca wykonaniem tej piosenki, choć ilość decybeli jest zbyt duża jak na przestrzeń Teatru Nowego. Drugim minusem tej sceny jest ukrycie muzyków za półprzezroczystą kurtyną, pojawiają się dopiero podczas ukłonów. Podobnie rzecz się ma z Katarzyną Chlebny, która przez sporą część spektaklu wije się wśród słuchawek telefonicznych i przewodów pod platformą, na której stoi Sieklucki, brak odpowiedniego oświetlenia sprawia, że jej postać gubi się.
Ciechowski żył z wadą serca, z tego powodu przedwcześnie zmarł. Czy pojawienie się na świecie tak utalentowanego człowieka, było jedynie nieudanym doświadczeniem losu? Można by to uznać za podobną sytuację do hipotezy Schrödingera. Choć czy śmierć zakończyła dzieło jego życia? Twórczość Grzegorza Ciechowskiego wciąż fascynuje i inspiruje, czego dowodem choćby ten spektakl. Rolą filozofii niech będzie ocena tego, czym właściwie jest śmierć.
Paweł Kluszczyński – autor recenzji, opowiadań, poezji, bajek i bloga ijestemspelniony.pl oraz kolaży; finalista kilku edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych, członek Komisji Artystycznej 28. Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.