Z obawą myślę o sytuacji Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Przeżywamy czasy, w których losy instytucji kultury coraz bardziej spychane są na margines życia społecznego. Głosy w ich obronie toną w harmiderze politycznych wrzasków o aborcję, emerytury, obietnice wyborcze, tragedie smoleńskie, problem uchodźców, gender, spowolnienie gospodarki, reformę szkolnictwa, zamieszanie w Unii Europejskiej i groźbę konfliktu światowego - pisze Sławomir Pietras w Angorze.
Ostatnio otrzymałem list od Edmunda Kowalowa ze Szczecina, który przytaczam z nieznacznymi skrótami: "Zaprotestowałem u prezydenta Gliwic w sprawie likwidacji Operetki. Otrzymałem taką odpowiedź: Wbrew obiegowym opiniom zamiarem miasta Gliwice jako organizatora teatru nigdy nie była jego likwidacja. Dotychczas podjęte przez dyr. Grzegorza Krawczyka kroki są wynikiem przeprowadzonej przez niego wieloaspektowej analizy funkcjonowania instytucji która wymagała szeregu niezbędnych, działań naprawczych... Decyzje Pana Grzegorza Krawczyka zmierzają do prowadzenia instytucji artystycznej o szerokim spektrum repertuarowym adresowanym do widzów o różnych upodobaniach. Podpisano: Zastępca Prezydenta Miasta Krystian Tomala". I dalej Pan Kowalów: "Odpowiedź v-ce prezydenta Gliwic to mydlenie oczu, a prawda jest inna. W Gliwicach jest daleko zaawansowana budowa hali widowiskowo-sportowej na 15 tysięcy miejsc (po co taka duża) i miasto nie otrzymało dotacji na dokończenie