"Ariodante" Georga Friedricha Haendela w reż. Krzysztofa Cicheńskiego w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.
W Warszawie w dość krótkim odstępie czasu pojawiły się w repertuarze teatrów muzycznych dzieła operowe Haendla i Straussa, należące w literaturze muzycznej do jednych z najtrudniejszych. I nie chodzi tylko o aparat wykonawczy, ale również o problemy natury czysto teatralnej. O ile w Operze Narodowej ekspresjonistyczny teatr Straussa udało się Mariuszowi Trelińskiemu przetransponować na język współczesnej sceny i zbliżyć do wrażliwości dzisiejszego odbiorcy, o tyle w Warszawskiej Operze Kameralnej teatr barokowy opery Haendla broni się tylko wysokim stopniem muzycznego profesjonalizmu zaangażowanych śpiewaków i muzyków. Krzysztof Cicheński jako reżyser zrobił dla inscenizacji "Ariodante" chyba więcej złego niż dobrego - jego mało wyrafinowane pomysły inscenizacyjne tak naprawdę nie mają żadnego wpływu na dramaturgię spektaklu, a ich urok jest bliższy działaniom amatorskich kółek teatralnych, a nie zawodowej scenie. Nic zatem dziwnego, że