EN

18.10.2023, 13:48 Wersja do druku

Muzyczne czary ku chwale teatru

„Alibaba i 40. zbójców. Klechdy sezamowe” Bolesława Leśmiana w reż. Anety Jucejko-Pałęckiej w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Kamila Łapicka, członkini Komisji Artystycznej IX Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.

fot. Marta Ankiersztejn

Gdzie kryje się bajka? Jedni widzowie odnaleźli ją zapewne w słowach Bolesława Leśmiana z uwagi na wartość literacką klechdy jako dzieła sztuki. Drudzy skupili się na wybornej grze aktorskiej Anety Jucejko-Pałęckiej i Wojciecha Pałęckiego, którzy przedstawili historię braci – łagodnego Ali-Baby i wyniosłego Kassima – oraz ich żon i Sezamu. Baśniowy czar zawierały w sobie również kukiełki projektu Jarosława Kiliana, które znakomicie były widoczne z perspektywy perskiego dywanu, z jakiej śledziłam Alibabę i 40 zbójców. Ja jednak odkryłam ją w muzyce.

Kompozycje Grzegorza Turnaua dały się słyszeć dzięki duetowi: Kaya Kotarska (skrzypce), Kajetan Pałęcki (wiolonczela). Wykonywanie muzyki na żywo to najdoskonalsza forma włączenia jej w materię teatru. Pozwala muzykom stać się postaciami scenicznymi i uniemożliwia w zasadzie postawę czysto profesjonalną, czy też półprywatną, zwłaszcza gdy widzowie siedzą w niewielkiej odległości. A mały widz ma bystre oko. Jednym z pomysłów reżyserskich Anety Jucejko-Pałęckiej było powierzenie muzykom zadań aktorskich – wypowiadali pojedyncze kwestie, pozostając w nastroju opowieści, dzięki czemu ich udział w spektaklu zyskał dodatkowy wymiar.

Fonosfera przedstawienia rzadko wysuwa się na pierwszy plan w rozważaniach recenzenta, dlatego na propozycję Teatru Lalka postanowiłam spojrzeć pod tym kątem. Zacznijmy od pytania o wzajemną relację słowa i muzyki – są to elementy równoprawne, czy też muzyka pełni wobec słowa funkcję służebną? Jako osoba zajmująca się „teatrem tekstu”, skłaniałabym się ku drugiej możliwości, ale z moich doświadczeń wynika także, że czasami daję się tak skutecznie oczarować muzyce, że słowa tylko przepływają w tle. Skupienie się na konkretnym przypadku Alibaby pozwala mówić o ilustracji muzycznej, a zatem przyznaje prymat literaturze. Nie odbiera to w najmniejszym stopniu piękna i sugestywności muzyce.

fot. Marta Ankiersztejn

Kompozycje Grzegorza Turnaua dopełniały orientalną opowieść Bolesława Leśmiana, wzbogacając jej sensy i współtworząc nastrój. We foyer Lalki, gdzie grano Alibabę, muzycy siedzieli po prawej stronie sceny (czytaj: dywanu), na poziomie widowni (czytaj: dywanów dla widzów i recenzentów oraz krzesełek dla rodziców). Bacznie obserwowali akcję i współgrali z ruchami postaci – z ich sposobem chodzenia i gestami. Podkreślali je rytmicznymi dźwiękami. Niekiedy stawały się one złowrogie, potęgując napięcie (mówimy o sztuce, w której dochodzi do kradzieży i zabójstwa!). Zatem istotą ich obecności było nie tylko granie z nut, ale także nadawanie tempa akcji i dookreślanie jej muzyką. Czasami powstawał dzięki temu delikatny pastisz – publiczność reagowała śmiechem na połączenie dźwięku i gestu aktora. Bywało również, że dzieci reagowały ucieczką w ramiona rodziców, kiedy zły charakter przemierzał scenę w otoczeniu głośnych dźwięków, siejąc blady strach. Zdarzyło się to na przykład, gdy kapitan zbójców zabierał się do wymierzenia okrutnej kary chciwemu Kassimowi. Wcześniej szukał wspólnika, zadając dzieciom pytanie: „Kto z was ma miecz?”. Odezwał się na to sympatyczny blondynek: „Nie mam przy sobie, ale w domu mam!”.

Warstwa dźwiękowa Alibaby przejawiała się również w rytmizacji mowy. „Jest nas czterdziestu — jest nas czterdziestu — jest nas czterdziestu!” – skandowali zbóje wykonani z papierowych kubeczków ustawionych w piramidę, spojoną magią teatru tak dobrze, że aktorzy mogli ją trzymać jedną ręką. Również czterowiersz służący do uruchomienia maszynerii Sezamu („Jest tu brama w skale, / I są czary w bramie! / Ku swej własnej chwale / Otwórz się, Sezamie!”) był powtarzany po wielokroć w tym samym rytmie, spowolnionym w stosunku do zwyczajnej mowy i akcentującym rymy. W ten sposób dzieci mogły zapamiętać zaklęcie i z czasem wypowiadać je razem z wykonawcami.

Obok partii instrumentalnych w spektaklu znalazły się także utwory wokalno-instrumentalne. Choć w teatrze dla dzieci piosenki są niemal elementem obowiązkowym, wykonanie ich przy wsparciu „orkiestry” na żywo, na małej przestrzeni, dało namiastkę koncertu, prawdziwego muzycznego święta. Warto wspomnieć, że zarówno Kaya Kotarska, jak i Kajetan Pałęcki są młodymi ludźmi, prawdopodobnie jeszcze uczniami szkół muzycznych. Ich pasja może stanowić świetny wzór do naśladowania dla młodziutkiej widowni, kiedy gorączkowo będzie szukała odpowiedzi na pytanie: kim chciałbyś zostać, kiedy dorośniesz?

W tekście opublikowanym w „Teatrze Lalek” Grzegorz Turnau powiedział, że udział muzyka w przedstawieniu zapewnia „jednorazowość”. Celowo nie użył słowa „niepowtarzalność”, bo przedstawienie z zasady się powtarza, lecz podkreślił unikatowość każdego wykonania i spotkania artystów z widzami. W Teatrze Lalka dopełnia je czas spędzony wspólnie już „po opadnięciu kurtyny” (której w tym przypadku nie ma), czyli w trakcie krótkiej, humorystycznej pogadanki edukacyjnej, gdy aktorzy pokazują dzieciom sposób funkcjonowania lalek i opowiadają o swojej pracy. Jednym słowem: Alibaba i 40 zbójców to świetna propozycja familijna, zachowująca tradycyjną teatralność i wiarę w moc sprawczą słowa (i muzyki!).

W czasie przygotowywania recenzji pomocne mi były: szkic Magdaleny Figzał-Janikowskiej Z muzycznej historii polskiego teatru lalek oraz tekst Grzegorza Turnaua pt. Muzyką jest wszystko. Obie publikacje można znaleźć w „Teatrze Lalek” nr 2–3/148-149/2022.

***

Alibaba i 40. zbójców. Klechdy sezamowe według Bolesława Leśmiana, reż. Aneta Jucejko-Pałęcka, Teatr Lalka w Warszawie, prem. 17 czerwca 2023.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne