Recepcja "Naszej klasy" dobitnie potwierdza diagnozę, że podziały na naszej scenie teatralnej są równie iluzoryczne, jak te na scenie politycznej - w felietonie dla e-teatru pisze Witold Mrozek.
Tadeusz Słobodzianek to wielki autor. Wielkość tę docenił ostatnio Tomasz Mościcki na łamach "Odry". Ba, nie tylko docenił, ale i uznał, że wiążąca się z wielkością siła przebicia - a może raczej po prostu siła bicia - może podnieść poziom polskiej refleksji nad teatrem. Jak? To proste. W odpowiedzi na moją nieprzychylną recenzję "Naszej klasy" na łamach "Krytyki Politycznej" i kończący ją apel o nowe - "niepokorne" czy "krytyczne" - wystawienie dramatu Słobodzianka, ten ostatni powinien mnie znokautować. Tak przynajmniej uważa krytyk, powołujący się w swym szkicu na posturę dramatopisarza. Następujące nieubłaganie po nokaucie moje zamilknięcie sprawi, że choć na chwilę poziom pisania o teatrze w Polsce podniesie się o kilka stopni w skali Mościckiego. Ponieważ nie dostałem dotąd nagrody Nike, Tomasz Mościcki nie wie prawdopodobnie, jak wyglądam. Zaś kilogramów i centymetrów od głównego bohatera artykułu z "Odry" nie dzieli mni