Przez wiele lat, raz do roku, 25 marca artysta stawiał na głównym placu swojej wsi sztalugi i malował „Obraz wolności”. Dzieło powstawało publicznie, wyłącznie tego jednego dnia, w narodowe święto Białorusinów. Dokończone zostało jednak już w Polsce. Oryginał znajduje się w Zamku Ujazdowskim w Warszawie.
We wtorek, 11 lipca 2023 roku, w Grodnie zmarł białoruski malarz i performer Aleś Puszkin. Za niecały miesiąc skończyłby 58 lat. Zgon nastąpił na oddziale intensywnej terapii, a przyczyny śmierci artysty pozostają nieznane (w każdym razie na ich temat można tylko spekulować). Puszkin odbywał wyrok pięciu lat kolonii karnej. W roku 2021 został skazany za „rehabilitację nazizmu”.
Ów zarzut dotyczył tego, że artysta wystawił w grodzieńskim Centrum Życia Miejskiego namalowany przez siebie portret Jauhiena Żychara – antysowieckiego białoruskiego partyzanta okresu drugiej wojny światowej, który według oficjalnej, reżimowej historiografii kolaborował z III Rzeszą jako nazista.
Hołd dla bohatera
Tymczasem, jeśli chodzi o ocenę działalności tego bojownika, sprawa jest bardziej skomplikowana. Owszem, Żychar to postać kontrowersyjna, ale nazistą nie był.
21 marca 2010 roku. Demonstracja w Wilnie w rocznicę śmierci Konstantego Kalinowskiego, bohatera powstania styczniowego. Aleś Puszkin (w środku). Fot. Bladyniec / domena publiczna, wikimedia.org
Latem roku 1944 Niemcy na zajętych przez siebie terenach na Białorusi zarządzili mobilizację. Żychar został wcielony do zorganizowanego przez Abwehrę batalionu desantowego „Dalwitz”, gdzie przeszedł szkolenie, żeby walczyć z Armią Czerwoną. Ale po drugiej wojnie światowej, gdy jego ojczyzna została w całości włączona do ZSRR, próbował zataić swoją przeszłość i wstąpił w szeregi wojsk sowieckich. Przypuszczalnie uczynił tak po to, żeby przetrwać, bo komunistą się nie stał.
Istotą działalności Żychara była walka z Sowietami o niepodległą Białoruś – w takich warunkach, jakie uważał za możliwe. Po roku 1945 kontynuował tę walkę w podziemiu. W roku 1955 podczas potyczki z KGB, widząc, że nie ma szans na ucieczkę, popełnił samobójstwo.
Hołd, który Aleś Puszkin złożył Jauhienowi Życharowi, ma swoje źródła w politycznym zaangażowaniu artysty.
Białoruski nacjonalista
Przyzwyczailiśmy się do tego, że dysydenci w takich krajach jak Białoruś czy Rosja to zazwyczaj ludzie o poglądach liberalnych, mentalnie, politycznie i finansowo zagospodarowani przez zachodnie środowiska, które na Wschodzie chcą budować „społeczeństwa otwarte”. W ramach tej ideologicznej kolonizacji serwowany jest przekaz, że alternatywą dla postsowieckich dyktatur są demokracje oparte na agendzie progresizmu. Białorusinom więc (i nie tylko im) się wmawia, że jeśli chcą wyjść spod wpływów Rosji i przyłączyć się do Zachodu, to muszą w swoim kraju na przykład poprawić sytuację mniejszości seksualnych oraz rozmontować tradycyjny model rodziny jako formę patriarchalnej przemocy.
Tymczasem Aleś Puszkin z takimi ideologicznymi klimatami nie miał nic wspólnego. Był białoruskim nacjonalistą, który co najmniej z atencją odnosił się do chrześcijaństwa. W jego twórczości nie brakuje nawet prac o charakterze sakralnym. Niektóre z nich wywoływały skandale polityczne. Chodzi o freski w świątyniach zarówno katolickich, jak i prawosławnych. Dzieła te przedstawiały postaci biblijne z twarzami znanych osób białoruskiego życia publicznego. Zwłaszcza głośno było o fresku „Sąd Ostateczny” z roku 2000. Wśród namalowanych na nim grzeszników rozpoznano Aleksandra Łukaszenkę i ówczesnego egzarchę Białorusi z ramienia Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, metropolitę Filareta.
MIŃSK, BIAŁORUŚ, 21.07.99: Kupę gnoju przywiózł czerwoną taczką przed rezydencją prezydenta Aleksandra Łukaszenki w Mińsku znany białoruski artysta-prowokator Aleś Puszkin. Jak sam powiedział, było to podziękowanie za pięcioletnią kadencję prezydenta. Na wierzchu były obecna flaga i herb Białorusi, które z inicjatywy Łukaszenki zamieniły historyczne barwy. Na taczce znalazły się też przedwyborcze i przedreferendalne plakaty oraz kajdanki. Wszystko to artysta rozsypał, a plakaty z podobizną prezydenta przebił widłami (PAP), fot. VICTOR DRACHEV / PAP/EPA
Pod koniec lat 80. minionego wieku Aleś Puszkin uczestniczył w tworzeniu Białoruskiego Frontu Ludowego. Program tej konserwatywnej, patriotycznej partii zakładał odrodzenie białoruskiej tożsamości narodowej na bazie historycznego dziedzictwa Wielkiego Księstwa Litewskiego. Początkiem aktywności BFL była akcja upamiętnienia osób, które na przełomie lat 30. i 40. z rozkazu władz sowieckich były masowo rozstrzeliwane w uroczysku Kuropaty pod Mińskiem. Aleś Puszkin brał udział w inicjatywach Białoruskiego Frontu Ludowego i z tego powodu – choć trwała już pierestrojka – miał z sowieckimi organami sprawiedliwości na pieńku.
Trzeba zarazem przyznać, że artysta potrafił szokować swoimi wypowiedziami. W roku 1989 w jednym z wywiadów oznajmił, że marzy o Białorusi „bez Żydów i komunistów”. Dziesięć lat później, gdy te bulwersujące słowa mu przypomniano, bynajmniej nie zaprzeczał, że z jego ust one padły. Wyjaśnił tylko, iż zmienił zdanie. I oświadczył, że Białoruś ma być krajem dla wszystkich (w tym i dla Żydów, i dla komunistów), w którym będzie panować wolność.
Można się zastanawiać , o co Alesiowi Puszkinowi chodziło w „kwestii żydowskiej”. Chyba najbardziej prawdopodobny jest po prostu wariant, że artysta chciał sprowokować burzę i w głębi duszy żadnymi uprzedzeniami wobec Żydów się nie kierował. Znamienne zresztą, że przywołana antysemicka wypowiedź artysty sprzed ponad trzech dekad nie popsuła mu reputacji na Zachodzie. Gdy był mocno prześladowany przez reżim Łukaszenki, w jego obronie w Europie stawali ludzie od prawa do lewa. W roku 2021 Camilla Hansén, deputowana do szwedzkiego parlamentu z ramienia Partii Zielonych – a więc formacji lewicowej – ogłosiła, że roztoczyła na odległość nad nim opiekę.
Promotor soc-artu
U Alesia Puszkina poglądy nacjonalistyczne szły w parze z awangardowym nowatorstwem w sztuce. Na Białorusi wprowadzał on soc-art. Ten nurt sztuki narodził się w ZSRR w latach 70. XX wieku i stanowi ironiczne, przekorne połączenie sowieckiego socrealizmu z amerykańskim pop-artem. Gdy tacy amerykańscy artyści jak Andy Warhol, robili użytek z produktów wytworzonych przez popkulturę i reklamę, to w Związku Sowieckim analogiczne zabiegi podejmowano z obrazami i sloganami propagandy komunistycznej. Credo soc-artu można streścić następująco: tym, kim dla Amerykanów była Marilyn Monroe, tym dla mieszkańców Kraju Rad był Włodzimierz Lenin.
25 marca 1989 roku, czyli w 71. rocznicę utworzenia niepodległej Białoruskiej Republiki Ludowej, Aleś Puszkin przeprowadził głośny performance. Był to manifest soc-artu. Artysta zorganizował na głównej ulicy Mińska przemarsz z 12 plakatami, które zawierały hasła zaprzeczające oficjalnej sowieckiej ideologii. Jedna z prac przedstawiała herb Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej z roku 1951. Na plakacie zaś było napisane: „Dosyć «socjalistycznej», odrodzimy Białoruś ludową!”. Przemarsz został przerwany przez milicję, a Puszkina aresztowano.
„Obraz wolności” na wystawie „Sztuka Polityczna” w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Fot. Daniel Czarnocki / z arch. CSW
Spośród dzieł artysty szczególne wrażenie robi praca „Obraz wolności”. Stanowi ona zresztą też część performance’u, który Aleś Puszkin przeprowadzał rokrocznie w swojej rodzinnej wsi w obwodzie mińskim – Bobrze. Przez wiele lat, raz do roku, 25 marca (czyli, jak już zostało powiedziane, w rocznicę utworzenia BRL), artysta stawiał na głównym placu tej miejscowości sztalugi i malował „Obraz wolności”. Dzieło to powstawało publicznie wyłącznie tego jednego dnia, właśnie w narodowe święto Białorusinów, i długo pozostawało niedokończone.
Jak mówi Tygodnikowi TVP dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski Piotr Bernatowicz, ostatecznie praca Alesia Puszkina została jednak dokończona i to już w Polsce. Jej oryginał znajduje się w CSW. Według Bernatowicza, intencją Puszkina było, żeby dzieło wróciło na Białoruś. Ale jako warunek powrotu pracy artysta wskazywał uwolnienie swojego kraju spod dyktatury Łukaszenki.
„Obraz wolności” to mroczna wizja Białorusi jako koszmarnego chaosu. Widzimy tu mnóstwo splątanych ze sobą nagich ludzkich ciał (kilka z nich, sądząc po nakryciach głowy, to ciała funkcjonariuszy państwa – sowieckiego lub łukaszenkowskiego, trudno to ustalić). Poza tym straszą postaci kojarzące się z diabłami. Jest też zdewastowana czy wręcz zbombardowana kamienica. Ale nie brak elementów budzących nadzieje. To trąby anielskie oraz białoruska kolorystyka niepodległościowa, czyli biało-czerwono-białe barwy narodowe.
Oglądając „Obraz wolności”, przychodzi na myśl dewiza Cypriana Kamila Norwida, która stała się mottem miesięcznika „Sztuka i Naród”. Było to wydawane w Warszawie pod okupacją niemiecką konspiracyjne pismo nacjonalistyczne. Dewiza Norwida zaś brzmi: „Artysta jest organizatorem wyobraźni narodowej”. A ilustracją tych słów może być również twórczość Alesia Puszkina.