Logo
Recenzje

Moralne dylematy z morzem w tle

14.07.2025, 12:35 Wersja do druku

„Żeglarz” Jerzego Szaniawskiego w reż. Krzysztofa Babickiego Teatru Miejskiego w Gdyni, pod pokładem Daru Pomorza. Pisze Beata Baczyńska w „Gazecie Świętojańskiej”.

fot. Roman Jocher/mat. teatru

Dzięki współpracy Teatru Miejskiego w Gdyni z Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku mamy niecodzienną możliwość oglądania spektakli na pokładzie, a właściwie pod pokładem statku-muzeum „Dar Pomorza”. Ta wyjątkowa lokalizacja podkreślana jest doborem repertuaru, który prezentowany jest w tej przestrzeni. Historia sceny sięga roku 2012, kiedy 29 czerwca miała tam miejsce premiera „Idąc rakiem” na podstawie powieści Güntera Grassa, zainspirowanej dramatycznymi wydarzeniami na morzu, kiedy w 1945 r. niemiecki statek pasażerski „Wilhelm Gustloff” z tysiącami ludzi na pokładzie został zatopiony przez radzieckie torpedy. Potem, w 2017 r., był „Kursk” Pawła Huelle, opowieść inspirowana kolejną wstrząsającą katastrofą, gdy na najnowocześniejszej łodzi podwodnej z napędem atomowym doszło do wybuchu, co uniemożliwiło wynurzenie się okrętu. W 2023 r. Paweł Huelle przygotował adaptację „Jądra ciemności” Josepha Conrada, którą wyreżyserował, tak jak poprzednie tytuły, Krzysztof Babicki. Tym razem wyruszyliśmy nie na pełne morze, ale małym parowcem popłynęliśmy rzeką Kongo w głąb dżungli i otchłani ludzkiego szaleństwa.

Teraz przyszła pora na „Żeglarza” Jerzego Szaniawskiego, kolejną opowieść z morzem w tle i dylematami moralnymi, na które nie zawsze łatwo znaleźć odpowiedź. Oto społeczność pewnego miasteczka z zaangażowaniem przygotowuje się do odsłonięcia pomnika kapitana Nuta, człowieka legendy pochodzącego właśnie z ich miejscowości. Bohater to ideał w każdym calu – przystojny, silny, odważny, romantyczny. Poświęcił własne życie podpalając statek, którym dowodził, by nie dostał się w ręce wroga. Nikt nie ma wątpliwości, że kapitan Nut to symbol heroizmu i wzór do naśladowania. Niestety, niewiele więcej wiadomo o bohaterze, więc członkowie komitetu organizacyjnego pod kierunkiem energicznego Przewodniczącego (Mariusz Żarnecki) muszą nieco wzbogacić rzeczywistość. Rzeźbiarz (Krzysztof Berendt) stworzy jego wizerunek, Rektor (Rafał Kowal) napisze jego biografię, a Admirał (Tomasz Czajka) przygotuje wystawę z nieistniejących pamiątek. Dzięki tym zabiegom bohaterski kapitan staje się z każdą chwilą bardziej realny, a euforia rośnie. To bohater, jakiego miasto potrzebowało!

Niestety, radość przygotowań zakłóca pojawienie się Jana (Maciej Wizner), który przez ponad rok szukał informacji o Nucie i przynosi rozczarowujące wszystkich fakty – kapitan nie był człowiekiem krystalicznym, przemycał towary, oszukiwał, pił i daleko mu było do romantycznego kochanka piszącego poetyczne listy do lady Peppilton, a co najgorsze – wcale nie zginął w płomieniach, ale uciekł z palącego się statku, który został podpalony przypadkowo przez pijanego marynarza. Jak poradzić sobie z tymi odkryciami? Czy obalić tak potrzebny miastu mit i doprowadzić do triumfu prawdy, czy jednak milczeć, co może się okazać korzystne? Dodatkowo w mieście pojawia się tajemniczy Paweł Szmidt (Bogdan Smagacki), który nie ułatwia Janowi podjęcia decyzji.

fot. Roman Jocher/mat. teatru

Dylematy i rozterki bohaterów niestety nie znalazły odbicia w dramaturgii spektaklu, który jest wręcz pozbawiony emocjonalności. Jan (Maciej Wizner) nie przekonuje nas i trudno uwierzyć, że zmaga się z trudnymi wyborami. Podobnie jak jego narzeczona Med (Agnieszka Bała), która wydaje się znudzona lub zmęczona zaistniałą sytuacją. Brak napięcia emocjonalnego także w przedstawieniu niezwykle ważnej postaci Szmidta (Bogdan Smagacki), który podaje tekst bez zaangażowania, albo pomysłu, jak poprowadzić tę rolę. Energii nie brakuje za to Przewodniczącemu (Mariusz Żarnecki), który z nadmierną, choć nieco przesadnie sztuczną, swadą kieruje przygotowaniami i stara się zapobiec katastrofie, jaką byłoby ujawnienie prawdy o kapitanie Nucie. Aktor wykorzystał swoje ulubione środki wyrazu, ale w tym wypadku pasowały do postaci i nieco ożywiały to, co działo się na scenie. Najciekawiej wypadł Piotr Michalski w epizodycznej roli pijanego Starego marynarza. Szkoda, że ze spektaklu dającego tak duże możliwości zbudowania interesujących kreacji aktorskich, najciekawsza okazuje się niewielka scenka wejścia pijanego marynarza.

Reżyser zdecydował się wprowadzić do dramatu Szaniawskiego dwie dodatkowe postaci – Wdowę Czarną (Elżbieta Mrozińska) i Wdowę Białą (Beata Buczek-Żarnecka), śpiewające pieśni ze słowami Juliana Tuwima i Kazimierza Wierzyńskiego, do których muzykę skomponował Marek Kuczyński. Wykonują je, wędrując powolnym krokiem wzdłuż widowni, częściowo odwrócone plecami do części publiczności, co niestety bardzo źle wpływa na akustykę i utrudnia zrozumienie śpiewanego tekstu. Trudno też połączyć w całość treść przedstawienia z wykonywanymi przez aktorki utworami.

Scena pod pokładem „Daru Pomorza” jest dość ograniczoną przestrzenią, z tego powodu scenografia Marka Brauna jest oszczędna i ogranicza się do stołu i stojących dookoła niego krzeseł. To symboliczne miejsce spotkań, które odbywają się w domu Rzeźbiarza, w karczmie u Doktorowej, w domu Med. W przestrzeni scenicznej pojawiają się także elementy nawiązujące do morskiej tematyki – model żaglowca, latarnie morskie i pojawiające się na ekranie projekcje wzburzonego morza i projektu pomnika kapitana Nuta, przygotowane przez Wojciecha Kapelę.

„Żeglarz” to ostatni spektakl, który Krzysztof Babicki zrealizował jako dyrektor Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni. Po 14 latach zdecydował, że nie stanie do kolejnego konkursu i rezygnuje z dyrektorskiego stanowiska. Szkoda, że pożegnalne przedstawienie należy do jednego z najsłabszych w dorobku reżyserskim i historii gdyńskiej sceny.

Tytuł oryginalny

Moralne dylematy z morzem w tle

Źródło:

Gazeta Świętojańska online
Link do źródła

Autor:

Beata Baczyńska

Data publikacji oryginału:

12.07.2025

Sprawdź także