- Kultura ma wiele twarzy - wbrew temu co uważa pani Wanda Zwinogrodzka i ekipa z MKiDN. W teatrze mogą występować różne estetyki i w tym tkwi jego siła. Nie ma jednej słusznej drogi - mówi reżyserka Monika Strzępka w rozmowie z Bartoszem Brzyskim i Alicją Wielgus w portalu Jagielloński24.pl.
Bartosz Brzyski: Przyglądając się Pani pracy reżyserskiej, dochodzimy do wniosku: Monika Strzępka konsekwentnie w kolejnych wystawianych sztukach stara się przepracowywać rozterki "narodowej duszy". Jak czuje się Pani w roli interpretatorki polskiej pogmatwanej tożsamości? - Artysta ma pewne zobowiązania wobec wspólnoty, z której się wywodzi. Możemy ją nazywać społeczeństwem, możemy ją nazywać narodem - jak kto woli. Z pewnością do tych powinności nie należy tworzenie sztuki patriotycznej w takim rozumieniu, jakie próbuje nam narzucić partia rządząca. Artysta ma inne zadania niż skwapliwe wypełnianie aktualnych założeń polityki historycznej. BB: Bardzo krytycznie podchodzi Pani do tej naszej wspólnoty. Z czego wynika ta potrzeba ciągłego grzebania w "polskich wnętrznościach"? - We wnętrznościach to, proszę Państwa, chirurg może sobie pogrzebać. Ewentualnie patolog. Pracujemy w teatrze, który nie może funkcjonować bez publiczności.