Ewa Wójciak, aktorka i opozycjonistka zderzyła się z nieznaną sobie przeszłością ojca. Dopiero teraz się dowiedziała, że w 1945 r. był on funkcjonariuszem UB. - Cóż, tego, że pracował w bezpiece, nie da się zakwestionować - przyznaje Ewa Wójciak, dyrektor Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu. - To dla mnie trudne do przyjęcia. Ojciec wiele dla mnie znaczył. Ale nie jestem już dzieckiem, jakoś sobie z tym poradzę.
Ewa Wójciak osobiście doświadczyła prześladowań ze strony tajnych służb w czasach PRL. Była wtedy aktorką i jednym z filarów Ósemek. W środowisku związanym z teatrem bezpieka miała wielu agentów. Na każdego członka teatru prowadzono odrębne sprawy operacyjne. Tej na Ewę Wójciak bezpieczniacy nadali kryptonim "Nana". W stanie wojennym Ósemki grały spektakle nielegalnie. Jedno z przedstawień, w warszawskim klubie Stodoła, zostało przerwane przez najście funkcjonariuszy SB. Wójciak miała też okazję sprawdzić, jak twarda jest aresztancka prycza - zatrzymano ją, gdy przewoziła bibułę i pieniądze organizacji opozycyjnych z Poznania do Warszawy. Mimo prześladowań była zawsze bezkompromisowa. W czasach gdy antypaństwowe napisy malowano na murach po kryjomu, ona miała odwagę krzyczeć na ulicy do idącego za nią funkcjonariusza: "Ubek, ubek, ubek!". Bezpieka odpłaciła jej wiele razy. Najdotkliwiej w 1985 r., gdy teatr został formalnie rozwiązan