"Powrót Tamary" Michała Buszewicza w reż. Cezarego Tomaszewskiego w STUDIO teatrgalerii w Warszawie. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
W 1990 r. Warszawa zwariowała na punkcie spektaklu „Tamara" Macieja Wojtyszki. Opowieść o wizycie polskiej artystki w marionetkowym faszystowskim państwie rozgrywała się w całym Pałacu Kultury, a widzowie swobodnie podążali za bohaterami. Tamto przedstawienie kusiło widzów inscenizacyjnym rozmachem, ale i luksusową kolacją. Świeżo wzbogacone stołeczne elity walczyły o miejsce na widowni, odkrywając, że sztuka może być narzędziem budowania prestiżu. Do tej słynnej inscenizacji Teatru Studio nawiązuje „Powrót Tamary" w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego. Spektakl zaczyna się już na schodach, gdzie paszporty widzów sprawdzają groźny kapitan Finzi - Żyd, faszysta (świetny Marcin Pempuś) oraz przebiegły służący Dante (Filip Perkowski). Przechodząc przez hol, depczemy płatki, które na powitanie pięknej Tamary (Sonia Roszczuk) kazał rozsypać D'Annunzio - poeta, dyktator i uwodziciel (Jan Peszek). A potem zasiadamy na widowni i oglądamy rekonstrukcję nie tyle samego spektaklu, ile towarzyskiego wydarzenia. Tomaszewski przygląda się ówczesnej publiczności, obserwując jednocześnie przemiany polityczne, kulturowe i ekonomiczne. I najciekawsza jest właśnie opowieść o narodzinach kapitalistycznego świata, w którym sztuka traci rewolucyjny potencjał i polityczną moc, stając się jedynie elegancką zabawką dla elit.