Dariusz Kosiński, Teatr, który nadchodzi?, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2023
Pamiętacie Państwo Golgotę Picnic Rodriga Garcíi – najsłynniejszy spektakl, którego nikt w Polsce nie widział? Rozpoznawalność Klątwy w reżyserii Olivera Frljicia z Teatru Powszechnego w Warszawie czy Dziadów zainscenizowanych w Teatrze Słowackiego w Krakowie przez Maję Kleczewską jest zapewne podobna, ale wskaźniki oglądalności tych tytułów pozostają na znacznie wyższym poziomie. Wszystkie te przedstawienia łączy fakt, że wywołały zbiorowe poruszenia i dyskusje o skali, która w Polsce zdarza się rzadko. Wielu się oburzało, chociaż ich nie widzieli; ktoś domagał się powrotu cenzury, żeby nie mogli zobaczyć ich inni; niemałe grupy – przeciwnie – gotowe były zrobić wiele, żeby znaleźć się na widowni, kiedy były grane. Inny przykład: jeszcze niedawno można było odnieść wrażenie, że pół Polski kibicuje Monice Strzępce w konkursie na stanowisko dyrektorki Teatru Dramatycznego w Warszawie, a potem wspiera ją podczas sporu sądowego z wojewodą Konstantym Radziwiłłem. Dziś cały kraj zdaje się trzymać kciuki za jej skuteczne odwołanie przez organizatora stołecznej sceny. Co decyduje o tym, że teatr, którego działalnością na co dzień interesuje się niewielki odsetek społeczeństwa, w szczególnych momentach rozpala głowy i serca Polek i Polaków?
Czy sztuka sceniczna jest domeną uprzywilejowaną, czy raczej obciążoną nierównym, trudnym do przewidzenia zainteresowaniem? Dziedziną wyjątkowo ważną w kontekście społecznym albo politycznym, czy raczej łatwym do napiętnowania kozłem ofiarnym albo wręcz „chłopcem do bicia”? Czym budzi szczególną uwagę osób sprawujących władzę? Czy ich uwaga może wiązać się z utrwalonym w dalekiej przeszłości, powracającym do dzisiaj przekonaniem, że praktyka sceniczna kształtuje zasady i obyczaje, a przekraczanie w teatrze norm zagraża publicznemu porządkowi? Dlaczego teatr uważany był, a często jest nadal, za przestrzeń eksperymentalnej weryfikacji powszechnych niegdyś nakazów i zakazów? Czego – na tle ugruntowanych tradycją oczekiwań wobec tej sztuki – możemy, a czego powinniśmy spodziewać się od niej dzisiaj? Czy zadaniem teatru jest utwierdzanie kanonu, czy chwianie nim i burzenie hierarchii? Do kogo właściwie należy teatr, którego instytucje, rozsiane po całej Polsce, finansowane są rokrocznie niemałymi dotacjami ze środków publicznych? Czy środowisko, które go tworzy, ma do spełnienia określone zadania? Kto te zadania wskazuje?
Nie każde z postawionych tu pytań odnosi się bezpośrednio do historii teatru, jednak w rozważaniach na temat większości z nich przydatna jest wiedza o jego przeszłości. Niezależnie od tego, czy ktoś zadawał je wcześniej, czy nie naprowadza na nie najnowsza książka Dariusza Kosińskiego. Teatr, który nadchodzi?, choć już w tytule wpisany ma znak zapytania, nie jest zestawem pytań ani propozycją repertuaru gotowych rozwiązań. Ten zbiór połączonych fastrygowaną narracją tekstów inspiruje do refleksji na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości teatru polskiego, widzianego w kontinuum długiego trwania. Opowieści Kosińskiego – odbijając czas miniony – tłumaczą współczesność i rzucają światło na przyszłość, która, być może, nastąpi. Lekkość, z jaką Kosiński używa pióra sprawia, że nawet kiedy dotyka poważnych, warunkowanych politycznie tematów, jego teksty nie stają się manifestami, a zaproszeniem do przemyśleń. To autor, który nie stroni od wyrażania subiektywnych sądów, nie zamykając przy tym możliwości niezgody. Traktując teatr jako instytucję kultury, ośrodek życia społecznego, przestrzeń doświadczeń estetycznych, ale też źródło wiedzy, wskazuje na dług, jaki współczesne sceny instytucjonalne zaciągnęły wobec dziewiętnastowiecznego teatru mieszczańskiego, będąc kontynuacją tworzącej go idei. Ta perspektywa pozwala czytelniczkom i czytelnikom zrozumieć zasadę funkcjonowania wielu, powracających przez trzydziestolecie demokratycznej Polski przekonań i przesądów warunkujących rzeczywistość artystyczną, recepcję społeczną, a nawet sytuację organizacyjną scen zawodowych. Wiele z nich przyczyniało się do podtrzymania znaczenia sztuki teatru w oczach opinii społecznej, choć równocześnie utrudniają one – albo wręcz uniemożliwiają – próby jej systemowych reform.
Kontinuum
Dariusz Kosiński reprezentuje bardzo rzadko występujący dziś gatunek badaczy przeszłości teatru, którzy nie ograniczają perspektywy jedynie do zjawisk czasu minionego, lecz łączą przeszłość z teraźniejszością. Orientacja historyczna nie przeszkadza mu aktywnie uczestniczyć w bieżącym życiu teatralnym. Korzystając z posiadanej wiedzy i refleksyjnie przyglądając się aktualnym praktykom artystycznym i tendencjom estetycznym oraz analizując performatywne aspekty aktywności społecznej, opisuje swoje obserwacje krytycznie w perspektywie synchronicznej. Jak przystało na ucznia Jana Michalika nie lekceważy wiedzy na temat przeszłości, jednak często przełamuje reguły tradycyjnie pojmowanej historiografii. Ze swadą korzysta z możliwości ekspresji jaką daje pisanie, odpowiedzialnością obarczając własną „grafofilię”. Mając komfort, który przyniosła mu naukowa dojrzałość i ugruntowana pozycja, Kosiński może pozwolić sobie na „pisomyślenie” i „myślopisanie” (które definiuje jako myślenie podczas pisania i pisanie w trakcie myślenia), bez forsowania przyjmowanych z góry założeń. Te określenia celnie odpowiadają przyjętej perspektywie: performatywna wartość jego tekstów (historycznych, naukowych, krytycznych, a nawet felietonów prasowych) wynika nie tylko z ich wpływu na ewentualnych czytelników, ale także z efektów, jakie ich tworzenie przynosi samemu autorowi. Myślenie poprzez pisanie pozwala mu na usystematyzowanie obserwacji, zrewidowanie niewyrażonych wcześniej przeczuć, formułowanie spajających konkluzji i proponowanie wniosków, które wzbogacają dyskurs.
Najnowsza publikacja autora Polskiego teatru przemiany sugeruje, że performatywne efekty pisania nie ograniczają się jedynie do pierwszych wersji tekstów, ale wynikają także z ich przepisywania, redakcji, rewizji czy rekontekstualizacji. Niczym w perspektywie Dereka Attridge’a, który na kartach Jednostkowości literatury sugerował, że każde odczytanie literatury produkuje nowe znaczenia, Teatr, który nadchodzi? stanowi dowód, że zmieniające się rzeczywistość, czas i kontekst powołują nowe sensy. Na obszerny, wzbogacony bogatą ikonografią, wydany przez słowo/obraz terytoria tom złożyły się – zrewidowane i uaktualnione, często nawet znacznie zmienione – artykuły, które Kosiński drukował w latach 2002–2021 na łamach czasopism teatralnych oraz w monografiach zbiorowych. Uzupełnia go kilka niepublikowanych tekstów. Wobec takiej rozpiętości czasowej i tematycznej, uwzględniając objętość tomu, trudno było uniknąć wrażenia nierówności i nieadekwatności jego poszczególnych części względem siebie. Rzeczywiście – pojawia się ono na poziomie makro. Pierwsza część książki – Było? – koncentruje się na społecznym i wzorcotwórczym fenomenie teatru mieszczańskiego XIX wieku. Część druga – Jest? – dotyczy postulatów, które można stawiać teatrowi postrzeganemu jako dobro „publiczne” (w kontekście sporu wokół pojęcia „teatr publiczny” promowanego przez Instytut Teatralny w 2015 roku z okazji dwieście pięćdziesiątej rocznicy pierwszego przedstawienia zaprezentowanego przez zawodową trupę aktorską po polsku), ale rozdział wyjściowy tej części – W Polsce, czyli nigdzie. Tu – jest reinterpretacją idei i transgresji polskości wpisanych w wybrane, wyczerpująco interpretowane, teksty dramatyczne. Tymczasem część trzecia – Będzie? – twórczo zestawia tematy metod aktorskich w kontekście afektywności, etyki pracy teatralnej i odzyskiwania polityczności w przestrzeni post-teatru. O ile jednak uwaga ta może wzmocnić podzielany także przeze mnie dystans wobec książek mających składankowy charakter – warunkiem uzasadniającym tego typu publikacje jest ich wartość dodana. W Teatrze, który nadchodzi? odnaleźć ją można bez trudu, choć – co może wydać się zaskakujące – nie wynika ona z próby odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule, a z bezkompromisowego syntetyzowania perspektyw, łączenia czasów, zestawiania pojęć, scalania punktów widzenia oraz nieortodoksyjnego traktowania podziałów rodzajowych i gatunkowych. Teatr, który nadchodzi? łączy cechy historycznej publikacji naukowej, zbioru esejów krytycznych i humanistycznej hipotezy spekulatywnej, a przy tym zachowuje względną spójność, nie zamieniając się w silva rerum.
Przeszły ciągły
Kosiński niemal nie formułuje prognoz dotyczących przyszłości teatru. Jest nie tylko ostrożny w podejmowaniu tematu rzekomego – wieszczonego przez teatralnych spadkobierców myślenia awangardowego (choć konieczność zmian, jak sam przyznaje, postulował jeszcze dwadzieścia lat temu – stąd zresztą tytuł tomu, sformułowany w opozycji do opublikowanego w roku 2002 na łamach „Dialogu” tekstu Teatr, którego nie będzie) – kresu dominujących przez sto kilkadziesiąt lat form, zasad organizacji i funkcjonowania widowisk scenicznych, ale wręcz dowodzi ich niezmienności. Wyrażając obawy na temat ciągłości znanego nam świata, który – doświadczany kolejnymi kryzysami, katastrofami i konfliktami – może ulegać postępującemu rozpadowi, pyta o znaczenie kultury teatralnej, która okazuje się wyjątkowo trwała. Takie postawienie problemu nie jest bynajmniej trywialne. Choć Kosiński stwierdza, że raczej nikt nie odważy się dzisiaj podnieść ręki na – przydający prestiżu miejscu, władzy i mieszkańcom – Teatr Kulturalnego Miasta, zdaje sobie sprawę, że próby podporządkowania lokalnych (o narodowych nawet nie wspominając) instytucji konkretnemu organizatorowi, wbrew duchowi ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej, zdarzały się, zdarzają i z pewnością będą zdarzać. Autor Teatru, który nadchodzi? rozważa fenomenalną ontologiczną siłę, która sprawia, że teatr, który w XIX wieku był najważniejszym masowym środkiem popularyzacji wzorców społecznych, do dzisiaj – mimo pojawienia się kina, telewizji i internetu – zachowuje podobny, choć chyba tylko pozorny, prestiż. Wiernie trwa przy sprawdzonych formach przedstawieniowych, których nawet epokowa czy sezonowa wariantywność zdaje się nie naruszać, a raczej cementuje zastany system funkcjonowania, organizacji i reprezentacji.
Wbrew sugestii zawartej w tytule książki Kosiński nie tematyzuje przyszłości, a omawia korzenie, z których wyrósł współczesny polski teatr. Zestawiając i rewidując krytycznie swoje teksty, rezygnuje z dywagacji dotyczących tego, co będzie. Zdaje sobie sprawę, że „[d]iagnozy stawiane na bieżąco starzeją się najszybciej. Wyprzedzają je tylko domniemania dotyczące przyszłości” (s. 445). W spójnej narracji łączy przeszłość i teraźniejszość, uwagę skupiając na najpopularniejszym i najtrwalszym micie, wpływającym na rozumienie pojęcie „teatr” w Polsce, a konstruowanym za pośrednictwem dyskursu zestawiającego je z wyobrażeniem teatru mieszczańskiego. Największym atutem Teatru, który nadchodzi? jest opisanie praktyki rozproszonej władzy, sprawowanej za pośrednictwem utrwalonych fantazmatów i pojęć, warunkujących mechanizmy funkcjonowania zbiorowej wyobraźni. Zwrócenie się ku myśli Michela Foucaulta w pełni mnie przekonuje. Ta perspektywa, choć osobom z młodszych pokoleń nie musi służyć do potwierdzenia wcześniejszych przeczuć i intuicji, i im pozwoli odkryć zależności, obecne w klasycznym zestawieniu wiedza/władza. Kosiński czasem ujawnia własną niewiedzę, rezygnując ze sprawowania dyskursywnej władzy. Nie ogranicza to jednak wartości jego analiz, które wskazują na historyczne źródła, do dzisiaj decydujące o znaczeniu teatru w powszechnej, a nie jedynie środowiskowej, perspektywie.
Teatr, jaki jest
Pytanie o przyszłość teatru stawia Kosiński przywołując rozmowę Konstantego Puzyny i Jerzego Grotowskiego, którzy w grudniu 1972 spotkali się na Wawelu, aby „porozmawiać o teatrze”. Być może jednak, jak zagaił Puzyna, gotowi byli rozmawiać „niezupełnie o tym, co przywykliście uważać za teatr”. Ówczesny redaktor naczelny „Dialogu” zaznaczył, że zarówno on, jak i twórca Teatru Laboratorium, są „opozycyjni wobec tak zwanego «normalnego» teatru profesjonalnego” (s. 17). Poszukiwanie przez te dwie postacie – znaczące nie tylko w tamtym czasie, ale wpływające na zbiorową wyobraźnię także dzisiaj – dróg wyjścia poza teatr mogło sugerować spodziewane przesilenie w granicach jego praktyk. Grotowski zwrócił się ku działaniom parateatralnym i warsztatowym, Puzyna zaś w stronę teatru studenckiego, który w latach siedemdziesiątych stanowił najmocniejszą opozycję wobec nadzorowanego przez władzę mainstreamu kultury teatralnej, tworząc podwaliny alternatywnej myśli społecznej. Jednak ani gesty Grotowskiego, poszukującego kontaktu z innym człowiekiem, ani słowa Puzyny, gotowego wysłuchać, co inni, nie tylko młodzi, mają do powiedzenia, nie wystarczyły do podważenia znaczenia i sposobu funkcjonowania teatru jako instytucji wytwarzającej przedstawienia.
Pogłoski o nadchodzącej, nieuchronnej śmierci teatru pełniącego funkcję przedsiębiorstwa usługowego, powracają od ponad stulecia. Choć niektóre z nich prowokują do rewizji sposobów, w jaki traktowana jest ta sztuka, a część stymuluje próby zmian na poziomie jej organizacji, estetyki i myślenia o jej roli w życiu społeczeństwa polskiego, wszystkie – jak na razie – okazują się przedwczesne. Punktem wyjścia dla rozważań Kosińskiego jest pytanie o trwałość uważanych za „tradycyjne” form teatralnych, które tworzą dzisiaj paradygmaty tej sztuki. Autor Teatru, który nadchodzi? nie podejmuje się wróżenia z fusów pozostawionych w garderobach ani z lotu ptaków nad teatrami. Tworzy narracje o przeszłości teatru inspirując się szczątkowo zachowanymi, rekonstruowanymi, wyobrażonymi i rekontekstualizowanymi historiami, ujawniającymi nieodkryte wcześniej znaczenia.
Mimo oczywistej nieuchwytności historii teatru, oryginalność myślenia Kosińskiego może wzbudzać niepokój strażników naukowej ortodoksji, którzy nie zawsze potrafią zgodzić się na przekraczanie zwyczajowego zakresu dyscyplin i autorskie określanie metod badań. Autonomiczne wybory przyjmowanych przez autora Teatrów polskich. Historii perspektyw rozsadzają ramy ograniczeń czasowych oraz przestrzennych, które definiują granice dyscyplin. Jego najnowsza książka, jak wiele innych prac trafiających w odpowiedni czas, służy lepszemu rozumieniu kulturowego kontinuum otaczającej nas rzeczywistości: nie tylko jej przeszłości, ale też współczesności, nie tylko teatru i innych widowisk, ale też szerokiego spektrum działalności podejmowanej w wymiarze społecznym. Autorska wyrazistość, językowa swoboda i rozległość zainteresowań Kosińskiego poszerzają możliwy zakres oddziaływania tej pracy, stwarzając szansę na jej funkcjonowanie poza wąskimi kręgami środowisk teatrologicznych, kulturotwórczych czy artystycznych. Jedną z najważniejszych cech Teatru, który nadchodzi? – poza odkrywczością i jakością przywoływanych na jego kartach odniesień – jest fakt, że tę książkę, która służy teatrowi, po prostu dobrze się czyta.