Dramat liturgiczny "wyszedł" z kościoła, przeobraził się w popularne widowisko, zwane misterium. U Reja, w jego "Figlikach", mamy o tym anegdotę (on patrzył na to jako protestant), która ośmieszała taką praktykę zupełnie już w XVI wieku anachroniczną. Ale dramat liturgiczny odrodził się w Kalwarii Zebrzydowskiej w postaci ludowego obrzędu, a także widowiska. Misteria zaś żyją swoim własnym życiem - mówi prof. Andrzej Borowski, historyk literatury.
Maria Mrowiec: Wielki Tydzień to czas, w którym wielu ludzi uczestniczy w Misterium Męki Pańskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej [na zdjęciu]. Czym jest misterium? Prof. Andrzejem Borowski: Przede wszystkim powiedziałbym, że kiedyś misterium to nie było to, co obecnie w Kalwarii Zebrzydowskiej się dzieje w Wielkim Tygodniu. Odprawia się tam obrzęd religijny, który zaliczyłbym do religijności ludowej. Ludzie po prostu chcą iść z Panem Jezusem od jerozolimskiego triumfu Niedzieli Palmowej aż po Krzyż, do Grobu po to, żeby potem stwierdzić, że tam Go nie ma, bo zmartwychwstał. Owszem - jest tu bardzo rozbudowana warstwa widowiskowa i dramatyczna, ale przeważa obrzęd, który ludzie traktują poważnie, niektórzy chcąc odpokutować za grzechy, przeprosić albo też pomodlić się... Krótko mówiąc tam ludzie nie bawią się w przedstawienia, ale się modlą. Oczywiście, przychodzą też niektórzy, żeby popatrzeć. Dla nich to jest spektakl, ale w gruncie rzeczy w