EN

19.10.2021, 11:03 Wersja do druku

Mimowolny celibat oczami Układu Formalnego w „A miłości bym nie miał”

„A miłości bym nie miał”  w reż. Jan Hussakowskiego w Teatrze Układ Formalny  we Wrocławiu. Pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.

fot. Tobiasz Papuczys / mat. teatru

Incele to słowo klucz w interpretacji najnowszej produkcji wrocławskiego Teatru Układ Formalny. Maciej Midor stworzył opowieść inspirowaną wspomnianą internetową subkulturą mężczyzn, pomimo chęci, nie potrafiących nawiązać relacji seksualnych z kobietami. Spektakl dolnośląskiej grupy off-owej w niezwykle dosłowny sposób prezentuje, co stałoby się z człowiekiem, który „miłości by nie miał”.

Pierwszy istotny segment przedstawienia to wymowna relacja z masakry w Isla Vista z maja 2014 roku. To właśnie wtedy młody mężczyzna Elliot Rodger, określający się mianem incela, na terenie kampusu uniwersyteckiego w Santa Barbara zamordował szóstkę osób. Motywem zbrodni było rzekome odrzucenie, jakiego doświadczył ze strony kobiet. W trakcie policyjnego pościgu Elliot Rodger popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę.

Amerykańska masakra, od której wychodzą twórcy spektaklu, to zaledwie przyczynek do dalszej eksploracji środowiska inceli. W kolejnych etapach spektaklu obserwujemy pozornie nie powiązane ze sobą sceny. Samotność oraz wzmagające się poczucie odrzucenia i frustracji tworzą z poszczególnych bohaterów przedstawienia ludzi przepełnionych nienawiścią, poszukujących w swoim otoczeniu winnych zaistniałej sytuacji. Wszystko zaczyna się i kończy na przemocy, ogromnej ilości przelanej krwi, której krzyku nie można zignorować.

Spektakl Teatru Układ Formalny odznacza się ogromną odwagą nie tylko jeśli chodzi o temat przedstawienia, ale również formę realizacyjną. „A miłości bym nie miał” niezwykle daleko do subtelnego, teatralnego minimalizmu. Reżyser Jan Hussakowski stawia na bezpośrednie, niezwykle wymowne rozwiązania. Scena Centrum na Przedmieściu staje się momentami miejscem przepełnionym krzykiem oraz nieokiełznanym chaosem. Czy w tym szaleństwie jest metoda? Odpowiedź na to pytanie nie będzie jednoznaczna. Z jednej strony tempo i hałaśliwość spektaklu mogą odwrócić uwagę od sedna sprawy - przecież nie każda historia incela przypomina życiorys bohatera rodem z filmu sensacyjnego. Z drugiej jednak strony konwencja przyjęta przez twórców spektaklu daje również pewien ogląd powierzchowności społeczności, o której opowiada „A miłości bym nie miał”.

Jak ostatecznie ocenić wypowiedzi młodych ludzi, określających się mianem „wegetujących starców”, „bezcelowych bytów” czy osób „bez perspektyw na życie towarzyskie czy seksualne” tylko i wyłącznie ze względu na brak powodzenia u płci przeciwnej? Jak ocenić rodzący się z tej bezradności kult „świętego Elliota”? Niezwykle psychodeliczny epilog spektaklu zamknięty jest istotną kwestią Magdy Skiby - jedynej kobiety w obsadzie przedstawienia: „niech stanie się miłość, a nienawiść niech znajdzie miejsce w wierszu, niech śpi”.

„A miłości bym nie miał” pod względem poznawczym jest niewątpliwie rzeczą wartą wszelkiej uwagi. Aktorzy pomieścili w tej opowieści wiele smaczków. Świetnie wypadła czteroosobowa grupa inceli granych przez Przemysława Furdaka, Jerzego Górskiego, Marcieja Rabskiego oraz Rafała Pietrzaka. Warto również wspomnieć, że zespół aktorski tego spektaklu uzupełniła dwójka artystów legnickiego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej - Magda Skiba oraz Rafał Cieluch, wprowadzający do tej opowieści nieco odmiennego kolorytu. Spektakl Teatru Układ Formalny to historia ważka, momentami wstrząsająca, ale nie pozbawiona komediowego wentyla bezpieczeństwa, czyniącego z tej opowieści rzecz dostępną dla każdego.

Tytuł oryginalny

Mimowolny celibat oczami Układu Formalnego w „A miłości bym nie miał”

Źródło:

Blog Konrada Pruszyńskiego
Link do źródła