Mam dylemat: zachwycić się workiem z nagrodami, paroma świetnymi przedstawieniami, serią rewelacyjnych ról? Czy narzekać, że najważniejsze sceny na Dolnym Śląsku nie wykorzystują swoich możliwości, marnują czas i pieniądze, bo renomę teatrów w tej części Polski wyznaczają sukcesy Legnicy i Wałbrzycha - pisze Tomasz Wysocki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Kiedy kilka tygodni temu Piotr Borys z zarządu województwa nazwał legnicki Teatr im. Modrzejewskiej okrętem flagowym dolnośląskiej kultury, nikogo to specjalnie nie zaskoczyło, choć pozycja lidera dolnośląskiej teatralnej floty "od zawsze" zarezerwowana była dla wrocławskiego Teatru Polskiego. Cóż więc się stało, że nawet urzędnicy dostrzegli zmianę w artystycznym rankingu i oficjalnie wychwalają do niedawna prowincjonalny teatr? Teatr Jacka Głomba ma na koncie serię wyróżnień: od Festiwalu Szekspirowskiego, na którym pokazał "Otella" w inscenizacji Krzysztofa Kopki i reżyserii właśnie Głomba po niedawne rozbicie banku z nagrodami ministra kultury - za sprawą "Osobistego Jezusa" [na zdjęciu] Przemysława Wojcieszka. Teatr z Legnicy miał najbardziej wyrównany i zróżnicowany programowo sezon. Otworzył go wspomniany "Otello", może mało emocjonujący, ale przemyślany i solidnie zrealizowany. Podobny był "Mizantrop" w reżyserii Anny Wieczur-Blus