Zafascynowała mnie uroda i możliwości ciała aktora wrocławskiej pantomimy. W tym spektaklu gramy w pionowej przestrzeni ziemia-niebo, nie horyzontalnie, jak zazwyczaj. To utrudnienie pracy dla aktora, stawia mu nowe wyzwanie - mówi LESZEK MĄDZIK o tryptyku "Osąd", granym dziś na Olsztyńskich Spotkaniach Teatralnych.
Sceniczny tryptyk "Osąd" to wizje reżyserskie inspirowane obrazem "Sąd ostateczny" Hansa Memlinga. O spektaklu w wykonaniu aktorów Wrocławskiego Teatru Pantomimy rozmawiamy z Leszkiem Mądzikiem ze Sceny Plastycznej KUL. Pana wizja "Sądu ostatecznego" jest daleka od wizji Hansa Memlinga. Jak Pan odczytał ten obraz? - Kiedy obraz Memlinga powstawał w XV wieku, miał przestrzegać, nawiązywać do tego co się stanie w dniu sądu ostatecznego. To katastroficzna, naturalistyczna wizja, a jej bezpośrednie przeniesienie na scenę byłoby trudne i niebezpieczne. Mnie zainteresowała raczej kwestia oczyszczenia, wytrącenia z siebie grzechów, słabości życia doczesnego. W tym spektaklu gramy w pionowej przestrzeni ziemia-niebo, nie horyzontalnie, jak zazwyczaj. To utrudnienie pracy dla aktora, stawia mu nowe wyzwanie - musi się odnaleźć w innym wymiarze niż sceniczna podłoga. Bohaterowie dążąc ku górze, zrzucają skorupę grzechu. Nie wszystkim się to udaje, nie