Z perspektywy osoby słyszącej i nieznającej języka migowego kontakt z osobą migającą, szczególnie w przestrzeni teatru, który nie tylko zezwala na bezkarne gapienie się, ale wręcz to zakłada, może prowadzić do swoistego oszołomienia czy oczarowania performatywną siłą gestu - pisze Ewelina Godlewska-Byliniak w jednym z rozdziałów książki "Odzyskiwanie nieobecności. Niepełnosprawność w teatrze i performansie"
Na środku niemal pustej sceny staje starsza kobieta. Po chwili zaczyna mówić. Przychodzi jej to z trudem, z trudem też można zrozumieć jej słowa - ucho musi się najpierw przyzwyczaić do specyficznego głosu i sposobu artykulacji. Za ich sprawą słuchanie przestaje być czymś "naturalnym" - trzeba włożyć w nie znacznie więcej wysiłku, wzmóc uwagę, wykazać się otwartością i chęcią zrozumienia. Trochę jak w przypadku języka obcego, który niezbyt dobrze znamy. Zresztą po chwili, gdy dostroimy już ucho do niezwykłego sposobu mówienia, możemy usłyszeć, że przemawiająca do nas kobieta często brana jest za mieszkankę obcego kraju, choć przecież mówi po polsku. To krótkie zdanie, które można by sprowadzić do roli anegdoty, kryje w sobie coś znacznie głębszego - zalążek opowieści o tym, jak łatwo sprowadzić kogoś do figury "obcego". A przecież w podejmowanym z takim wysiłkiem akcie komunikacji chodzi o coś wręcz przeciwnego - o zwykł�