„Melodramat" wg scen. i w reż. Anny Smolar w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Mamy oto bohaterów wziętych z Hłaski (oraz z Pętli Hasa), Kubę i Krystynę. Nie ma jednak między nimi partnerstwa, Krystyna w tym układzie jest po spójniku, jest drugą w tym związku. Tak jak Aleksandra Śląska była – nie była partnerką Gustawa Holoubka w filmie. Oglądamy kręcenie jednej ze scen, Śląska nie wie jak zagrać, reżyser mętnie tłumaczy, robi się naprawdę pyszna zabawa, ale ten właśnie moment wydaje się być kluczowy dla całości spektaklu.
Spektaklu tyleż ciekawego, że bardzo komunikatywnego, ale jednocześnie – gdyby się tak dokładnie zastanowić i wsłuchać – wcale niełatwego. Spektaklu, który można oglądać i – który można jakby poczuć, wchłonąć. O tym, że rzecz jest zrealizowana z szacunkiem dla inteligencji i wrażliwości widza, podpowiadając wiele, ale nie narzucając – nic – nawet nie wspomnę, dlatego właśnie czekam na spektakle Anny Smolar.
No więc ogląda się to przedstawienie świetnie, faktycznie miejscami jak melodramat, w finale zaszeleściły na widowni opakowania od chusteczek.
Mam jednak cichutką uwagę – otóż rzecz ma taką strukturę, że właściwie trudno zgadnąć, który fragment został napisany i jest zagrany, a który – niesłychanie zresztą sprawnie przez aktorów improwizowany. I te improwizacje były zdecydowanie za długie, wyraźnie się powtarzano.
Przedstawienie jest fantastycznie zagrane, to kreacja zespołowa, ale moimi bohaterami tego wieczoru zostali Andrzej Kłak i Julian Świeżewski. Oni już wiedzą – dlaczego.