EN

13.12.1998 Wersja do druku

Męka pod patyną

Trzydzieści lat po zdjęciu "Dialogusa" przez cenzurę Kazimierz Dejmek wystawił swą sztukę na scenie Teatru Narodowego. Staropolszczyzna misteriów wybrzmiewa tu surowym pięknem, ale tylko wtedy, gdy aktorzy nie próbują jej uwspółcześnić.

Inscenizacja Dejmka wydaje się udana w tych partiach,w których reżyser pozwolił się prowadzić staropolskim tekstom. Podawane ze ściszoną afektacją zachowują patynę dzieła historycznego i nastrój liturgicznej celebry. Chłostanie Chrystusa uosabianego w spektaklu przez drewnianą rzeźbę jest przekonującym ekwiwalentem fizycznej tortury. Znacznie gorzej wypada jednak spektakl wtedy, gdy aktorzy usiłują "grać" teksty staropolskie. Nadekspresja, jaka byłaby dopuszczalna w inscenizacji typu historycznego (tłumowi niepiśmiennych chłopów należy przekonująco wyłożyć przebieg "Męki"), zawodzi w odniesieniu do widza współczesnego. Właśnie dlatego "Lament świętokrzyski", który w litanijnej formie wylicza cierpienia Matki Boskiej, nie powinien być przez Teresę Budzisz-Krzyżanowską inscenizowany, lecz wygłoszony. Po kilkuset latach amatorskie teksty pobożnych pisarczyków przemawiają już bowiem zupełnie innym głosem niż w czasach, kiedy przenoszono je

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Męka pod patyną

Źródło:

Materiał nadesłany

Wprost

Autor:

Małgorzata Czarnecka

Data:

13.12.1998