"Matka" Stanisława Ignacego Witkiewicza w reż. Radka Stępnia w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Cóż, Witkacy nie Fredro, ten spektakl jest dość trudny i jednak w pewien sposób wyczerpujący emocjonalnie, a bez dość pobieżnego choć przygotowania może się wydać także hermetyczny - jak to z Witkacym bywa. Ale jeśli autor jest naszą filiżanką herbaty to i tak warto poznańską Matkę zobaczyć ze względu na Antoninę Choroszy, rola matki wydaje się jakby została specjalnie dla tej aktorki napisana, i jest to rola wprost olśniewająca. Ze skomplikowanej przecież, gdzieś tam quasi-farsowej relacji Janiny z Leonem reżyser zbudował tu doprawdy niezwykły świat, ale czy aby na pewno przerysowany?
Finał na współcześnie, jednym się to podoba, innym – nie, zwracam uwagę, że choć sam tekst uwspółcześniony nie został, to zakończenie – owszem, wręcz „młodzieżowy” język czy takież kostiumy trochę może nie tyle raziły, ale jakoś odstawały od reszty tego spektaklu, również jak sądzę zmieniając nieco sens tekstu, choć – zapewne taka była intencja twórców.
Plus - jak to u Witkiewicza bywa - przestroga przed kokainą oraz – przed szydełkowaniem. Wywołuje bowiem ślepotę.