Wagner marzył o wielkim teatrze, muzycznym misterium, splątanym z życiem i najgłębszymi uczuciami człowieka, splątanym więzią jednoczącą, gdzie sztuka zespoliłaby się z ludzkim losem a legendarna przeszłość ze współczesnością XIX wieku. Teatr Wielki w Warszawie przedstawił nam Wagnera. Bez premiery dzieła Wagnerowskiego nie ma ponoć teatru operowego, który chciałby na to miano zasługiwać. Dzieła monumentalnego, technicznie trudnego, muzycznie (dziś) nużącego, które mimo "niebiańskich" dłużyzn ciągle jeszcze jest dla słuchacza atrakcyjne. Dlaczego? Minnesingerzy opiewali miłość słowem i dźwiękiem, dawali wyraz swoim uczuciom pisząc poetyckie poematy i komponując do nich muzykę, przy czym sami je wykonywali przed wybranką serca lub na turniejach śpiewaków. Jednym z nich był żyjący w XII wieku Tannhäuser. Postać historyczna, która z czasem stała się legendą, symbolem. Sześćset lat później krnąbrny i butny marzyciel niemiec
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr, nr 7