- Wierzę, że teatr spełnia też funkcję terapeutyczną. Nawet jeśli czasem ma polegać tylko na tym, że widz przez półtorej godziny się śmieje, a my jako społeczeństwo tak rzadko się śmiejemy - powiedziała PAP aktorka Maria Seweryn, którą możemy oglądać w spektaklu "Boże mój!" w reż. Andrzeja Seweryna.
Dramat izraelskiej pisarki Anat Gov, przełożony przez Agnieszkę Olek, opowiada o psychoterapeutce Elli (w tej roli Maria Seweryn), która samotnie wychowuje nastoletniego, cierpiącego na autyzm syna (Ignacy Liss). Pewnego dnia dzwoni do niej zrozpaczony mężczyzna, który przedstawia się jako Pan B. (Krzysztof Pluskota) i prosi, by natychmiast przyjęła go na terapię. Tajemniczy nieznajomy uprzedza Ellę, że jeśli tak się nie stanie, może wydarzyć się coś strasznego. Spektakl został przygotowany w koprodukcji stołecznego Teatru Polonia i Krakowskiego Teatru Scena STU. Warszawska premiera miała miejsce 8 lutego, a premiera krakowska odbędzie się 5 maja. PAP: Zdanie: "Przychodzi Bóg z depresją do terapeutki" brzmi jak początek niezłego żartu. Tymczasem sztuka Anat Gov jest tragikomedią poruszającą m.in. kwestie wiary, miłości i samotności. Zrównoważenie tego jest dla pani wyzwaniem aktorskim? M.S.: Rzeczywiście, trudność w tej sztuce polega na za