Malta zapatrzyła się chyba w festiwal teatralny w Awinionie i postanowiła być trendy. Można by więc rzec, że w efekcie zobaczyliśmy "petit Avignon", jednak byłby to przesadny komplement wobec poznańskiego festiwalu - po XVI Festiwalu Malta w Poznaniu pisze Błażej Kusztelski w Gazecie Poznańskiej.
Od ubiegłego roku na najpoważniejszym w Europie festiwalu w Awinionie prezentowane są przedstawienia kojarzące teatr z działaniami typu performance, widowiska z pogranicza sztuk plastycznych, tańca, teatru i muzyki. Poznańska Malta, chcąc podążać za francuską modą, poszła w podobnym kierunku. Stąd tak wiele w programie widowisk opartych na tańcu i choreografii, stąd imprezy muzyczne, którym trudno odmówić teatralności (od spektaklu Lecha Jankowskiego po choćby finałową paradę francuskiej Compagnie Malabar nad Maltą z ogromną hydrauliczną modliszką pancerną, z którą mógłby się równać chyba tylko amerykański czołg Abrams). Teraz taniec Z kolei taniec uczyniono nawet odrębną dziedziną Malty, zawłaszczając głównie pomieszczenia Starego Browaru. Ale przecież także przedstawieniom plenerowym nad Maltą nie brakowało oparcia o muzykę i układy choreograficzne. Ba, najsilniejszym akcentem pierwszego dnia festiwalu był występ Compagnie THOR