„Pieśni malowane teraz” w reżyserii Agaty Dudy-Gracz i Cezarego Studniaka w Teatrze Muzycznym Capitol. Pisze Ewa Mecner na blogu Artystyczne Spojrzenie.
Spektakl "Pieśni malowane teraz" w reżyserii Agaty Dudy-Gracz i Cezarego Studniaka w Teatrze Muzycznym Capitol to kolejna mocna, wyrazista prezentacja teatralna w ramach tegorocznej edycji PPA, tym razem łącząca muzykę, śpiew i malarstwo.
Wielokrotnie w moim cyklu Wywiad z artystą/artystką pytałam malarzy i malarki czy podczas tworzenia pracują w ciszy czy przy muzyce i najczęściej słyszałam, że w pracowni musi coś grać, albo radio albo ulubione kapele, albo jazz albo rock, a czasem metal. Podczas dzisiejszego spektaklu mogliśmy obejrzeć powstawanie obrazów na żywo. Fantastyczni twórcy jak ubrany na czarno krakowski malarz Jacek Sroka stworzył przy "Kwiatach ojczystych" Tadeusza Kubiaka, zaśpiewanych przez Artura Caturiana kwietny abstrakcyjny pejzaż, następnie eteryczna, cała w bieli młoda artystka Edyta Olszewska, namalowała baranokształtnego stwora, słuchając ekspresyjnej wersji piosenki Nicka Cave, a „Przekleństwo Millhaven” w interpretacji ubranej na czarno znakomitej aktorki Justyny Szafran, po czym obie twórczynie zetknęły się dłońmi, wymieniając się uściskiem pełnym farby...
Równie mocna była interpretacja „Pieśni ludowej” przez Katarzynę Uhunmwangho, która z podświetlonymi na zielono włosami, wydobywając swoim niesamowitym głosem przeszywające nuty, stworzyła coś w rodzaju polskiego gospel, do którego artysta Piotr Saul na szybie namalował, a raczej wysprejował bajecznie kolorowe graffiti z tańczącą dziewczyną, pieskiem, słoneczkiem i dziką roślinnością. A potem słynny "Korowód" do muzyki Jana Kantego Pawluśkiewicza i słów Leszka Moczulskiego wykonał Tomasz Leszczyński i była to zaiste szalona i ekstrawagancka głosowa interpretacja, do której idealnie wręcz pasował ekscentryczny wrocławski malarz i performer Jerzy Kosałka, w jasnym garniturze, czarnym berecie i ciemnych okularach w białych oprawkach, jak zawsze osobliwie wytworny, ekscentryczny i zagadkowy. Obraz jaki stworzył wypełniały pytajniki nakładane szablonem i pędzlem. Korowód znaków zapytania artysty związanego ze słynnym wrocławskim Luxusem, był tak duży gabarytowo, że podczas prezentacji efektu finalnego niemal całkowicie zasłonił jego twórcę.
Na koniec Maja Kleszcz zaśpiewała "Jesteś jak las", a Olga Szerstobitow, bosa, z białymi włosami, w czarnym stroju, najpierw zeszła ze sceny i przywitała widzów z pierwszego rzędu, podając każdemu rękę, a potem klęcząc nad leżącym na scenie płótnem stworzyła mroczny obraz świata/lasu, by na końcu performansu upaść do stóp aktorki, jakby chroniąc się w słowach śpiewanej przez nią pieśni. Nagrodzono obie artystki wielkimi brawami. To był najbardziej poruszający pokaz tego wieczora. Wszystkie prace wykonane podczas spektaklu zostaną wystawione w najbliższą niedzielę na aukcji charytatywnej, gdzie będzie można je licytować w szczytnym celu - pieniądze przeznaczone będą dla potrzebujących zwierząt.