EN

1.06.2023, 11:39 Wersja do druku

Malarz tańca

„Vortex” w choreogr.  Russella Maliphanta, Russell Maliphant Dance Company w Londynie. Pisze Benjamin Paschalski na  na blogu Kulturalny Cham.

Gdy zastanawiam się, co łączy malarstwo ze sztuką tańca, to pierwsze skojarzenia wędrują do czasów Baletów Siergieja Diagilewa. Ten szczególny epizod unifikował wiele dziedzin artystycznych. Nowatorska muzyka, takaż sama choreografia i oczywiście element dopełniający – dekoracje i kostiumy. Rosyjski impresario, dbając o każdy szczegół, nie zapominał o efekcie wizualnym, powierzając oprawę największym ówczesnego świata. Do kolejnych, nowych produkcji szkice przygotowywali: Leon Bakst, Nikołaj Roerich, Aleksander Benois czy Pablo Picasso. Wielkie dokonania w tym zakresie mamy również w Polsce, gdy wyróżniający się artyści sztuk wizualnych kreowali dla baletu. Warto przypomnieć premierę tegoż sezonu Polskiego Baletu Narodowego, gdzie do Giselle ponownie ożywiono dawne szkice i malarskie pejzaże Andrzeja Majewskiego. Ów powrót do dawnych malowanych horyzontów, zastawek, krajobrazu osadzonego między fantazją a realizmem wzbudza zachwyt, ale również kolekcjonuje przeszłość. To spuścizna najciekawszych dokonań minionego okresu, która leżakuje w archiwach, ale winna być często przypominana, nam – współczesnym. Ale jak zatańczyć malarstwo? Czy to jest w ogóle możliwe i realne? Niekoniecznie ożywić obraz czy szukać w nim inspiracji, co uczyniła między innymi Izadora Weiss, posiłkując się twórczością Jacka Malczewskiego, ale stworzyć fantazję wokół pewnego nurtu, który wywarł niebywałe piętno dla świata sztuki. Rzecz niemal nierealna, ale zmaterializowana. Ostatnia praca Russella Maliphanta jest właśnie takim lśnieniem, blaskiem zaczerpniętym z odmiennego świata, w której zastosowano świetną technikę współczesnego tańca. Artysta wykorzystał, jako inspirację, malarstwo ekspresjonizmu abstrakcyjnego wywodzącego się z amerykańskiego twórczego okresu lat czterdziestych dwudziestego wieku. Emigranci z Europy, w nowych warunkach, odmiennego świata ukształtowali jeden z najbardziej unikalnych prądów, który do dnia dzisiejszego zachwyca i jak widać oddziałuje na inne dziedziny kultury. Twórczość Maxa Ernsta, Marcela Duchampa czy Marca Chagalla pełna niejednoznaczności i swoistej tajemnicy posiada pokłady inspiracji dla ruchu. Bowiem kapanie farbą na rozłożone płótno przez Jacksona Pollocka jest jak zjawiskowy akt improwizacji w tańcu. Właśnie aktywność i twórczość wspomnianego artysty to główna oś INP może wydawać się to niemożliwe, to w swojej ostatniej pracy pobudza zmysły i układa świat kreacji potencjalnej sekwencji tworzenia dzieła. Ale nie pędzlem, tylko ciałem.

Pracownia Maliphanta znajduje się w zachodnim Londynie. Przestrzeń postindustrialna, wokół nadal funkcjonujące mini fabryki i zakłady pracy. Excelsior Studios to miejsce intrygujące. Wchodząc przechodzimy przez mini galerię, a także długi korytarz z boksami pracowni galanteryjnych, siedlisk twórczych, małych warsztatów kreacyjnych. Kilkadziesiąt małych pomieszczeń, w każdym zapał do działania w sztuce, która może być sensem życia i zarobkowania. Dalej już miejsce choreografa. Pięćdziesiąt miejsc na widowni i przestrzeń pokazu. Czuć tchnienie laboratorium, małego przyczółku kreacji. Artysta wita widzów. To co mnie w nim uderza i jednocześnie zachwyca, to niesłychany spokój. W późniejszej, krótkiej wymianie zdań, bije od niego niesamowita łagodność, wyciszenie, a nawet nieśmiałość. Właśnie jego prace oceniane są jako pola wysublimowania. Niektórzy nazywają go poetą sceny, estetą tańca, gdzie elegancja miesza się z niezwykłym efektem delikatności wpływającym na wszystkie zmysły odbiorców. Tancerze już są w polu gry, rozgrzewka, przygotowanie. To co zastanawia to brak specjalnego kostiumu, ich ubiór to faktycznie strój ćwiczebny. I konkluzja jest jasna. Nie ma znaczenia w czym występujesz, bowiem najważniejszy jest taniec. Vortex, w tłumaczeniu Wir, to nie podróż przez proces kreacji, ale droga przez dzieło. Maliphant tworzy zjawiskowe obrazy, w których światło (Ryan Joseph Stafford) odgrywa niezwykle istotną rolę. Nie tylko oświetla, ale również tworzy cienie poszczególnych tancerzy. Pogłębia i wyłuszcza ruch. Dodatkowo projekcje rzucane w pola wykonawców kształtują formę niczym rozprysk farby na płótnie tworzonego dzieła. To proces kreacji, stwarzania, budowania, poszukiwania alternatyw. Jedynym elementem dekoracji jest prostokątna ruchoma platforma. Początkowo w pozycji pionowej jest niczym nagie płótno założone na sztaludze, gdzie tworzy się nowa kreacja, a następnie będąc w pozycji horyzontalnej ukazuje już poezję ruchu. Nerwowa i nieoczywista muzyka skomponowana przez Katyę Richardson współgra z układem, kształtuje zmienne pola wyobraźni. Jednak najważniejszy jest taniec. Piątka tancerzy wykonuje ów poetycki, delikatny, choć niezwykle trudny i siłowy, układ zjawiskowo. Właśnie współdziałanie i wzajemne zaufanie jest niezwykle istotne. To nie tylko prezentacja umiejętności, ale tworzenie, kreowanie. Niektóre fragmenty wyglądają jak improwizowane. Jednak to mylny trop. Cała praca jest niezwykle dobrze pomyślana i skonstruowana. Maliphant stosuje zabieg podróży po stopniach wtajemniczenia, budowania, obrazowania. Zaczyna się niewinnie od rzucania cienia na pustą drewnianą platformę, etap kolejny to projekcje i układające się ciała w owym specyficznym i oryginalnym oświetleniu. Następnie swoiste falowanie zawieszonego wiadra, które rysuje kontrasty i niewidzialne więzi, niczym nici relacji pomiędzy tancerzami. Jednak owym olśniewającym pejzażem jest wykorzystanie piasku, który wolnym strumieniem sączy się z sufitu pokrywając ciała wirujących wolno, powtarzalnie, jak w ruchu derwiszy, tancerzy. Niczym mgła owa delikatna powłoka pokrywa ziemię, tworząc na podłodze nowe dzieło. Ukształtowane niedbale, spontanicznie. Bez konkretnego zamierzenia i odwzorowania rzeczywistości. Świat malarstwa abstrakcyjnego ekspresjonizmu połączył się z tańcem współczesnym. Owa unifikacja jest dobrze przemyślana i co ciekawe potrafi zauroczyć i zastanowić na dłuższą chwilę.

Excelsior Studios przed wyjściem oferuje mały kufel piwa. Sącząc chmielowy napój długo myślę o tym miejscu, pierwszy raz zobaczonej pracy Russella Maliphanta, a także prostym cudzie sztuki. Jest ona czymś niesamowitym, bowiem wpływa na nasze zmysły, zmienia myślenie, przetwarza, rekonstruuje. Ale jest to tylko możliwe w owym laboratorium, autonomicznym miejscu, w którym można konstruować własny kosmos. I może to jest klucz do współczesnej choreografii – własne zespoły, siedliska kreacyjne. Bowiem efekt w Londynie jest intrygujący, a o obrazach Pollocka będę już inaczej myślał, bo przecież mogą też być tańcem.

Vortex, choreografia Russell Maliphant, Russell Maliphant Dance Company, pokazy w Londynie, maj 2023.

Tytuł oryginalny

MALARZ TAŃCA – „VORTEX” – RUSSELL MALIPHANT DANCE COMPANY

Źródło:

kulturalnycham.com.pl

Wątki tematyczne