EN

16.03.2023, 15:24 Wersja do druku

Macocha

„Macocha" Beniamina M. Bukowskiego w reż. Błażeja Biegasiewicza w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Rafał Turowski na swojej stronie.

fot. BW Pictures

Spektakl jest istotnie o macosze i mamy na scenie macochy aż trzy, a ściślej mówiąc – jedną, ale… może nie będę psuł niespodzianki. Mamy też nastoletniego pasierba (Konrad Cichoń), który dość niespodziewanie wraca do rodzinnego domu, do mieszkającego z drugą żoną ojca. Ojca jednak w tej opowieści nie ma (ciekawe, prawda?), Marlena i Maciek są więc na siebie jakby skazani…

Samo słowo „macocha” brzmi okropnie i ma zdecydowanie negatywne skojarzenia, cóż, kultura masowa zrobiła swoje i inteligentnych odniesień do tejże w spektaklu nie brak. Nie brakuje również pytań, bo - jeśli nawet macocha, którą mamy w swoim kosmosie, jest niesłychanie klawą babką – to jak się do niej zwracać? Mamo? Proszę macochy? Po imieniu? Nasz bohater mówi po imieniu, to nie razi, ale niektóre macochy przecież by sobie takiej poufałości nie życzyły… Dalej – czy traktować macochę jako substytutkę z różnych powodów nieobecnej matki? Czy - jako służącą, do której kulturalnie i z dystansem się odnosimy?

 A może – jako - powiedzmy wprost – kochankę ojca? Sprawę jeszcze może komplikować casus Fedry, twórcy chyba nieprzypadkowo przyglądają się stosunkom (hm) pasierba z macochą, nie – zaś pasierbicy. Czy zatem gdybyśmy mieli bohaterkę, a nie – bohatera, to wówczas ten spektakl byłby trochę o czym innym? No, ciekawe.

Obejrzałem niebanalne przedstawienie z prostym i świetnie napisanym tekstem, ze znakomicie odnajdującymi się w różnych obliczach macoch - Ewą Szumską, Kornelią Trawkowską i Dominiką Markuszewską, i - z pełnym JEDNAK czułości i jakby wdzięczności pochyleniem się nad figurą macochy, wobec której narosło mnóstwo niedomówień i tyleż niesprawiedliwości.

Źródło:

www.rafalturow.ski
Link do źródła