"Lwów nie oddamy" Mirosława Wlekłego i Katarzyny Szyngiery w reż. Katarzyny Szyngiery z Teatru im. Siemaszkowej w Rzeszowie na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.
Nie jestem odbiorcą docelowym tego spektaklu, wywołał we mnie wyłącznie irytację, po pierwsze dlatego, że moim zdaniem "problem ukraiński" dopiero się zacznie, gdy Ukraińcy zdecydują się z Polski wyjechać, a po drugie, że zrealizowanie spektaklu o tym, że nie da się zrealizować spektaklu o Ukraińcach w Polsce zupełnie do mnie nie przemawia. To po co robić? Więc - nie do końca zrozumiałem dlaczego Oksana Czerkaszyna miała grać "typową Ukrainkę"? (II nagroda za rolę kobiecą) Żeby jakoś się wpisać w potrzebny w spektaklu stereotyp Ukraińca? A jaki on jest? Taki jak w ankietach? To po co autorzy je postponowali? Zrealizowano sondy na ulicy zdaje się Przemyśla i we Lwowie oraz ankiety w szkołach, po to tylko, żeby je na scenie ośmieszyć, także wypowiedzi rozsądne, nieco głębsze. Tu już się kompletnie pogubiłem. Skąd w tekście narzekania, że Ukraińcy są w Polsce źle traktowani, bo - po pierwsze to generalizacja na pograniczu manipulacji,