Rozmowa z André Ochodlo, założycielem i dyrektorem Teatru Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie.
27. Lato Teatralne w Teatrze Atelier dobiega końca. Mimo pandemii było nad wyraz bogate w wydarzenia.
Wystarczy prześledzić repertuar - trudno powiedzieć, by był to program na czas pandemii, jak zawsze obfitował w wiele propozycji. Jedyna różnica to ta, że - a mówię to z ogromnym żalem - mogliśmy, stosując się do rygorów sanitarnych, zaprosić na widownię o wiele mniej widzów niż zwykle. A nie ma nic bardziej przykrego dla gospodarza teatru, gdy musi powiedzieć - „nie ma miejsc" i odesłać ludzi z kwitkiem. Ale w tym roku nie było wyjścia. Musieliśmy zadbać o to, by każdy czuł się u nas bezpiecznie. Zwłaszcza że kilku naszych oddanych widzów przepraszało, że nie będą mogli nas odwiedzić w tym sezonie, bo boją się zarażenia wirusem. Rozumieliśmy to. Należę do tych osób, które koronawirusa traktują bardzo serio. Zdaję sobie sprawę, jakie on niesie zagrożenie i nieszczęście. Tym bardziej ogarnęło mnie poczucie wdzięczności, szczególnie po ostatniej w tym sezonie, niedzielnej premierze „Fałsz", że mimo wszystko udało nam się przez te dwa miesiące zrealizować kolejne sopockie Lato Teatralne. To naprawdę dar z góry! Słowa podziękowania należą się tu naszemu patronowi, Prezydentowi Miasta Sopotu, naszemu mecenasowi, Grupie LOTOS S.A., wszystkim naszym wspaniałym darczyńcom, z firmami NDI, VBW Engineering i Ziają na czele, którzy wspierają kulturę, zwłaszcza teraz, w tym czasie dla kultury trudnym szczególnie. Rozumieją, że kultura nie może być tylko online, że potrzebujemy bliskości, spotkania człowieka z człowiekiem. Ludzie muszą dostać witaminy dla duszy. Nasze życie wewnętrzne potrzebuje duchowej strawy.