EN

21.10.2022, 19:30 Wersja do druku

Lublin. Koniec października w Teatrze Starym

fot. Katarzyna Kural-Sadowska / mat. teatru

Staromiejskie zaprasza „Judeł gra na skrzypcach”
24.10 / poniedziałek / 18:00

Wstęp za okazaniem bezpłatnej wejściówki. Wejściówki można rezerwować i odbierać w kasie Teatru Starego.

Judeł gra na skrzypcach (Jidl mitn fidl) reż. Józef Green, Jan Nowina-Przybylski Polska/USA 1936 92 minuty Jeden z najpopularniejszych – nie tylko w Polsce, ale i w Europie zachodniej i w Stanach Zjednoczonych Ameryki – film w języku jidysz. Kręcony w Warszawie, Kazimierzu Dolnym i Gdyni musical opowiada historię ojca i córki, ubogich wędrownych muzykantów. By ustrzec dziewczynę przed całą gamą niebezpieczeństw, ojciec namawia ją, by podróżowała w męskim przebraniu. Traf chce, że zakochuje się ona w nowo poznanym towarzyszu. To jeden z wielu filmów jidyszowych wyświetlanych w latach 1927-1939 w kinie Rialto. Judeł grał tu na swoich skrzypcach na początku 1937 i ponownie w połowie sierpnia 1939 roku.

Maciej Gil, kurator cyklu „Staromiejskie zaprasza”

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.

Bitwa o literaturę. Chamstwo, państwo, sprawiedliwość
Kacper Pobłocki
25.10 / wtorek / 18:00

Wstęp za okazaniem bezpłatnej wejściówki. Wejściówki można rezerwować i odbierać w kasie Teatru Starego. Jedna osoba może pobrać maksymalnie 4 wejściówki na każde spotkanie. Większe grupy (uczniowie, studenci i inne grupy zorganizowane) proszone są o bezpośredni kontakt z kasą Teatru w celu rezerwacji miejsc. Wydarzenie transmitowane online na stronie (zakładka "Na żywo" oraz na profilu fb Teatru Starego).

Większość z nas wywodzi się z chłopów, choć na co dzień nie chcemy o tym pamiętać. Nasi przodkowie nierzadko uginali się pod pańskim batem, ale my robimy wiele, by o tym nie wiedzieć. Najistotniejsze po lekturze książki Pobłockiego wydaje się pytanie o to nie czy, ale jak to zmienić? Jak przywrócić pamięć i choćby symboliczną sprawiedliwość?

Prowadzący: Michał Nogaś

„Minetti. Portret artysty z czasów starości”
Teatr Polonia / Warszawa
28.10 / Piątek / 19:00
29.10 / Sobota / 17:00

Thomas Bernhard
Tłum. Monika Muskała, reż. Andrzej Domalik, scen. i kost. Jagna Janicka
Obsada:
Minetti – Jan Peszek
Dama – Małgorzata Zajączkowska
Dziewczyna – Zofia Domalik
Portier – Łukasz Borkowski
Boy hotelowy – Vova Makovskyi oraz Przebierańcy: Natalia Stachyra, Marta Sutor, Monika Szwajnos, Aleksander Kaźmierczak
Czas trwania: 90 minut, bez przerwy
Data premiery: 07 czerwca 2021

Niech was pozór nie zmyli: to nie jest monodram, choć gada w nim głównie jeden człowiek. I nie będzie to tylko spektakl o teatrze – owszem na teatr się tu narzeka, o teatrze się nieustannie mówi, ale mówiąc o teatrze w teatrze, zawsze mówimy o życiu, które mimo naszych wysiłków nie chce zmienić się w sztukę. Przynajmniej nie w taką, w jaką byśmy chcieli. Minetti. Portret artysty z czasów starości jest opowieścią o starym aktorze, który w lobby hotelowym w nadmorskiej Ostendzie czeka na dyrektora prowincjonalnego teatru. Dyrektor namówił go do powrotu na scenę po trzydziestu latach niegrania. Umówił się, ale teraz nie przychodzi. Jest sylwestrowa noc, stary aktor nie wie, co ze sobą zrobić, zaczepia hotelowych gości, zanudza portiera analizą zgubnego wpływu klasycznej literatury na społeczeństwo, wylewa się z niego artystyczna frustracja i marzenie, żeby jeszcze raz zagrać Leara. Przecież w tym właśnie celu przyjechał do Ostendy: zagrać Leara i zemścić się za lata upokorzeń, za nieudaną dyrekcję sprzed trzydziestu laty, za krytykę i protesty przed teatrem. Chce udowodnić, że go kiedyś bardzo skrzywdzono, że lata milczenia nie poszły na marne, że rola Leara, w masce przygotowanej przez samego Jamesa Ensora to będzie zwieńczenie jego życia, twórczości, ba – całej współczesnej sztuki europejskiej. Mijają godziny, stary aktor gada i gada, zmieniają się słuchacze jego tyrady i powoli staje się jasne, że przedstawienia nie będzie, że ostatnią rolą frustrata stanie się ten jego występ w lobby. Nic się nie dzieje a wszystko się zdarza – można by powtórzyć za klasykiem, innym niż Thomas Bernhard. Minetti. Naprawdę był taki aktor. Austriacki dramatopisarz napisał wcześniej dla niego Naprawiacza świata i bardzo chciał, żeby sztuka o ostatnim Learze w Ostendzie była zagrana tylko raz, w jeden wieczór. Z Minettim jako Minettim. Bernhard nadał tylko dwóm swoim dramatom tytuły ulepione z nazwisk aktorów, którzy zainspirowali autora do ich napisania a potem zagrali w prapremierowych wersjach: Ritter, Dene, Voss czyli Rodzeństwo w polskim tłumaczeniu oraz Minetti. Portret artysty z czasów starości. Bernhard Minetti zmarł w roku 1998 w wieku 94 lat i przez ostatnie 40 lat swojego życia był prawdziwą legendą sceny, największym niemieckim aktorem XX wieku. Dramat Bernharda nie jest jednak sztuką biograficzną, kumuluje się w niej jednak cała wiedza o teatrze i życiu, jaką można było wysłyszeć w rolach i postawie twórczej Minettiego. Minetti reprezentuje wszystkich zgorzkniałych artystów, którym nie wyszło – byli albo zbyt awangardowi, jak na swoje czasy, albo nie potrafili iść z duchem postępu, wikłali się w małe wojny estetyczne, ideologiczne, obrażali na publiczność, krytykę, środowisko. Pozbawieni teatru, widzów, sojuszników zamykali się w sobie, grali na scenie wewnętrznej, w swoich głowach, geniusz i szaleństwo. Mimo to byli wielcy. Bernhard nie składa w Minettim hołdu starym aktorom – w jego oskarżeniu sztuki, teatru i społeczeństwa jest miejsce także na autokompromitację bohatera, szyderstwo z jego gadulstwa, natręctw i fobii, z poczucia wyższości nad masami. To idealna sztuka dla dojrzałego aktora – próba autoironicznego podsumowania swojego dorobku, ale i początek rozmowy z odbiorcą: czego wy, ludzie, chcecie od teatru, co teatr może wam dać, co ja – stary aktor – mogę wam pomóc zrozumieć. Nawet jeśli odpowiedź brzmi: nic, warto takie pytania zadać ze sceny. Postawić przed sobą lustro, w którym widać całe życie w teatrze. W polskim tłumaczeniu dramat Bernharda powinien nazywać się Peszek. Wielki krakowski aktor przychodzi na scenę z jedną walizką, w której symbolicznie mieszczą się wszystkie jego role – od Schaeffera i Gombrowicza po Wyspiańskiego, Schulza, Szekspira i Jelinek. A może one wcale nie są w tej walizce tylko w nim, w ciele i twarzy, w pamięci strzępów ról i gestów. Peszek gra opętane monologi Minettiego jakby obierał się jak cebulę, pozwala, by te jego dawne wcielenia sceniczne na sekundę z niego powyłaziły. Ale jeśli mrugniesz nic nie zobaczysz, bo jego Minetti jest koherentny, rozpad osobowości jeszcze się nie zaczął. Schludny, elegancki staruszek Peszka przemawia, żeby rozliczyć innych. Ale język go zdradza, myślenie i wspominanie sprowadza go na manowce. Umieranie zaczyna się od języka. To nie jest spektakl-summa drogi Peszka przez teatr, to raczej wariacja na temat tożsamości i samoświadomości artysty w chwili próby – pustki, braku, kryzysu, jaki dopada każdego twórcę.

Łukasz Drewniak, Kurator Programu Teatralnego

Źródło:

Materiał nadesłany