Inne aktualności
-
Nowy RAPTULARZ: Misterium Wielkiej Nocy 18.04.2025 15:18
-
E-teatr życzy radosnej i spokojnej Wielkanocy! 18.04.2025 09:00
-
Warszawa. Michał Merczyński dyrektorem Nowego Teatru 17.04.2025 18:58
- Łódź. Stypendia artystyczne Miasta Łodzi dla 16 laureatów 17.04.2025 18:03
- Warszawa. Maraton spektakli z nutką ekologii na urodziny Teatru Bohema House 17.04.2025 17:05
- Katowice. Ruszył nabór ofert do XX edycji programu „Lokal na kulturę” 17.04.2025 16:24
-
Kielce. Jacek Jabrzyk wygrał konkurs na dyrektora Teatru im. Stefana Żeromskiego 17.04.2025 16:13
- Dolny Śląsk. Miejski Ośrodek Kultury i Sztuki w Oleśnicy oraz Teatr Tańca MOMENTUM zapraszają do udziału w konkursie 17.04.2025 15:48
- Warszawa. II Festiwal Musica Sacra w stolicy od 27 kwietnia do 4 maja 17.04.2025 14:51
- Pomorskie. Spotkanie z Krzysztofem Zanussim i spektakl „Być jak Charlie Chaplin” w Kębłowie 17.04.2025 14:21
- Gdańsk. Misterium Krzyża w Wielki Piątek. Organizuje je Bractwo św. Pawła 17.04.2025 13:49
- Warszawa. W Operze Narodowej – warsztat choreograficzny „Kreacje 17” 17.04.2025 13:46
- Pogrzeb Jadwigi Jankowskiej-Cieślak – w środę w Józefowie pod Warszawą 17.04.2025 13:30
- Katowice. Adam Balas zarekomendowany na dyrektora NOSPR 17.04.2025 13:02
Dwudziestu jeden uchodźców z Ukrainy przebywa w ośmiu pokojach hotelowych Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. „Część bardzo szybko chce wracać na Ukrainę” - powiedział PAP rzecznik CSK Andrzej Goliszek.
Goliszek powiedział, że w ciągu kilku dni od rozpoczęcia wojny na Ukrainie instytucja kultury udostępniła uchodźcom wszystkie osiem pokoi hotelowych mieszczących się w gmachu CSK.
"Przez nasze pokoje przewinęło się około 40 osób. Obecnie przebywa w nich 21 osób. Są to głównie matki z dziećmi, babki z wnukami i jedna pełna rodzina" – poinformował rzecznik.
Przyznał, że początkowo rotacja wśród gości była większa, ale teraz osoby zostają w pokojach na dłużej.
"Jak pytamy o plany część odpowiada, że bardzo szybko chce wracać na Ukrainę. Mają nadzieję, że w ciągu 2-3 tygodni będą mogli wrócić i czekają tylko na sygnał" – powiedział.
Natomiast część osób, wskazał Goliszek, wiąże swoją przyszłość z Polską i chce tutaj zostać, usamodzielnić się. Dlatego szukają w Lublinie mieszkania i pracy. "Niektórzy sami nie wiedzą, co będzie. Nie mają planów" - przyznał.
Wyjaśnił, że uchodźcy zakwaterowani w CSK mają zapewnione posiłki i, w miarę potrzeb, ubrania i pomoc w załatwieniu formalności. "Dwóm osobom dzięki naszemu pośrednictwu udało się znaleźć pracę" - dodał Goliszek.
Poinformował, że posiłki dla gości z Ukrainy przygotowuje jedna z lubelskich restauracji i są one finansowane przez darczyńców. Świeże pieczywo dostarcza im lokalna piekarnia.
Zapytany przez PAP o to, co uchodźcy będą robić w święta, Goliszek odpowiedział, że większość planuje odpoczynek.
"Będą mieli czas na złapanie oddechu, bo ostatnio dużo czasu spędzali na załatwianiu spraw formalnych. Teraz jest trochę spokojniej" - przyznał.
"Przez pierwsze dni, tygodnie, kontakt z nimi był bardzo ograniczony. My też nie chcieliśmy wchodzić w rolę terapeutów. Pytaliśmy, czy im czegoś potrzeba. Myślę, że samo to, że czuli się zaopiekowani, im pomagało" – zauważył rzecznik CSK.
Przyznał, że przyjezdnym z Ukrainy na początku towarzyszył stres, ale teraz zaczęli się integrować, wielu szuka mieszkań i pracy. "Coraz bardziej się otwierają i próbują się sami organizować" – dodał.
Na parterze budynku CSK od początku marca działa sala zabaw dla dzieci, której pracę koordynuje Anna Radlińska-Jasińska.
Reporterowi PAP powiedziała, że instytucja udostępniła uchodźcom przestrzeń do zabawy wraz z wyposażeniem. Zabawki pracownicy przynieśli ze swoich domów, a część pochodzi z darów. Zaprzyjaźniona piekarnia codziennie dostarcza dzieciom drożdżówki.
"Dzieci zostają pod opieką mam" – wyjaśniła Radlińska-Jasińska. Dodała, że o przestrzeń dbają wolontariusze, głównie mamy przebywających tu dzieci.
Początkowo z przestrzeni korzystały osoby zakwaterowane w pokojach gościnnych CSK. Teraz jest więcej rodzin, które mieszkają w innych częściach miasta, ale przychodzą tu spędzić czas.
"To miejsce służyło integracji osób w tym bardzo trudnym dla nich czasie. Ta przestrzeń jest dla nich bardzo potrzebna i ważna" - stwierdziła Radlińska-Jasińska. Dodała, że oprócz zabawy, osoby korzystające z sali mogą skorzystać z pomocy terapeutki i psychologa.
Koordynatorka powiedziała, że w pierwszych tygodniach wojny na Ukrainie zdarzało się, że jednorazowo w sali zabaw przebywało kilkanaścioro dzieci w wieku od dwóch do kilkunastu lat.
Teraz dzieci jest mniej, bo większość zaczęła chodzić do szkoły, a te młodsze chodzą na spacery do pobliskiego Ogrodu Saskiego.
W sali zabaw reporter PAP zastał Olenę z dwójką swoich dzieci: 7-letnią Sofią i 9-letnim Mikołajem.
"Są tu zabawki, gry, wszystko jest za darmo. Przychodzą tu rodziny z dziećmi, bawią się" – powiedziała i pochwaliła organizację sali.
Olena wyjaśniła, że z wykształcenia jest nauczycielką i animatorką. 14 marca przyjechała do Polski z ukraińskiego Dniepro. Mieszka u polskiej rodziny pod Lublinem. Na Ukrainie została jej rodzina, z którą utrzymuje kontakt. "Tam jest niebezpiecznie, rakiety spadają na miasto" - powiedziała.