22 lutego była próba generalna. Siedziałam z panią Figiel-Idziak, która pracowała razem ze mną jako inspicjent. Wszyscy już zmęczeni, próbowaliśmy w napięciu. Eugeniusz Korin, który reżyserował ten spektakl, był bardzo wymagający. Wiadomo jak to jest na próbie generalnej, atmosfera była napięta - o ostatnich chwilach Tadeusza Łomnickiego na scenie opowiada inspicjent Teatru Nowego Dorota Kuczyńska-Standełło.
Byłam wówczas inspicjentem spektaklu "Król Lear" i asystentem reżysera Eugeniusza Korina. Doskonale pamiętam bardzo ciężką pracę nad tym spektaklem. Oprócz pracy w ciągu dnia Tadeusz Łomnicki [na zdjęciu podczas próby] spotykał się ze mną też po wieczornych próbach. W jego pokoju - tu w Teatrze Nowym - powtarzałam z nim rolę nieraz do pierwszej, drugiej w nocy. Rano znów przystępował do prób - ten cykl powtarzał się wielokrotnie. 22 lutego była próba generalna. Siedziałam z panią Figiel-Idziak, która pracowała razem ze mną jako inspicjent. Wszyscy już zmęczeni, próbowaliśmy w napięciu. Eugeniusz Korin, który reżyserował ten spektakl, był bardzo wymagający. Wiadomo jak to jest na próbie generalnej, atmosfera była napięta. Na scenie pada kwestia "Więc jakieś życie świta przede mną, więc łapmy je, pędźmy za nim, biegiem, biegiem" i Łomnicki przebiega przez scenę. Zadowolony, uśmiechnięty. Jeszcze puszcza do nas perskie oko, po