"Bóg mordu” wg Yasminy Rezy w reż. Filippa Lossa z tallińskiego Vene Teater na Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Trans/Misje Trójmorze w Rzeszowie. Pisze Tomasz Domagała w oficjalnym dzienniku festiwalu.
Syn jednych państwa pobił syna innych, w związku z tym rodzice „kata” składają wizytę rodzicom ofiary. Jak się oczywiście można domyślić, historia pobicia całkowicie zejdzie na drugi plan, odsłaniając tym samym czarną dziurę tworzonego przez dorosłych (czyli również przez nas) społeczeństwa, pochłaniającą w jamie zdziczenia i chaosu kolejne pokolenia. O tym traktuje niezwykle popularna dzisiaj na scenach świata – być może na skutek sławy, będącej efektem sukcesu ekranizacji Romana Polańskiego – sztuka Yasminy Rezy.
Scena tallińskiego spektaklu przedstawia typowy dom/mieszkanie klasy średniej, z meblami, wyglądającymi na nowoczesne i drogie, kupionymi jednak w Ikei. Ten realizm przestrzeni wysadzony jest w kosmos przy pomocy przynajmniej dwóch elementów: morza białych sztucznych tulipanów, „porastających” podłogę, oraz pokaźnych rozmiarów pralki, którą chyba trudno dziś spotkać w stereotypowym salonie. Kwiaty pojawiają się w tekście Yasminy Rezy jako rekwizyt, za pomocą którego (obok albumu malarstwa Kokoshki) Pani domu lubi podkreślać elitarność swojej “rezydencji” oraz własnej osoby. Reżyser Filipp Loss postanowił je wykorzystać i za ich pomocą podkreślić rozdęte pretensje gospodarzy. Aktorzy, poruszając się po scenie w trakcie spektaklu, owe tulipany tratują, żebyśmy w finale mogli podziwiać czwórkę umęczonych wzajemną walką i zupełnie odartych z autokreacji bohaterów na tle zadeptanej łąki własnych złudzeń i ambicji. Pralka, o ile pamiętam, w tekście się nie pojawia, natomiast w samym spektaklu wydaje się mieć symboliczne znaczenie – w końcu teatralna opowieść Lossa to nic innego, jak faktyczne branie brudów. Spełni też swą groteskową funkcję: zakończy śmieszno-straszny wątek chomika, żeby całkowicie zniszczyć jego realizm, wystrzeliwując monstrualną figurę zwierzęcia w niebo lub – jak kto woli – w kosmos.
Spektakl został zagrany brawurowo. Tatiana Yegorushkina, Anna Sergeeva, Dmitry Kosyakov oraz Victor Marvin nie tyle wpasowują się znakomicie w świetnie wykreowane przez Rezę postaci, ile wypełniają je i przekraczają, żeby w finale stworzyć matrycę współczesnego człowieka, w zwierciadle której my wszyscy możemy się przejrzeć i zobaczyć samych siebie z dystansu. Temu zresztą służy owo świadome przekraczanie granic realizmu, pięknie się na scenie manifestujące choćby w pochodzących z kultury samurajów epizodycznych wstawkach, mających pokazać nam nasze faktyczne emocje, bez fałszu i zakłamania.
Warto było obejrzeć kolejną sceniczną wersję Boga mordu. Nie była to tylko komedia i nie był to tylko spektakl. Otrzymaliśmy przenikliwy obraz naszej duszy, tym bardziej dotkliwy, im bardziej próbujemy go przed sobą ukryć. Ot, takie rosyjsko-łotewskie duszy „rezanie”… W mojej opinii – niezwykle udane.