Z Łodzią było związanych wielu wybitnych aktorów. Jednym z nim był Bogusław Sochnacki.
Urodził się w 1930 roku w Katowicach. Ale w Łodzi skończył szkołę aktorską, a w 1957 roku zamieszkał w tym mieście na stałe. Grał najpierw w Teatrze Satyry, potem w Teatrze im. Stefana Jaracza, a w 1963 roku związał się z Teatrem Nowym, gdzie stworzył pamiętne kreacje, i. Pokolenie obecnych czterdziestolatków i pięćdziesięciolatków na pewno dobrze pamięta jego głos, którego użyczał Rumcajsowi. Grał m.in. zdrajcę Zająca w „Stawce większej niż życie", Romana Katelbę w „Nocach i dniach", Grosglucka w „Ziemi obiecanej". Jedną z ostatnich ról zagrał zaś w „M jak miłość". Wcielił się w postać Mariana Łagody.
Wiele lat wykładał w łódzkiej szkole filmowej. Przyjaciele, znajomi nazywali go „Socha". – Ten pseudonim traktuję jako komplement – mówił w jednym z wywiadów. – „Socha" oznacza narzędzie, które było przodkiem pługa i głęboko ryje ziemię. To oddaje mój charakter. Jestem solidny. Niczego nie robię powierzchownie. Nawet najmniejsze zadanie aktorskie traktowałem zawsze bardzo serio.
To, że na stałe zakotwiczył się w Łodzi, choć wiele razy proponowano mu przeprowadzkę do Warszawy tłumaczył tym, że nie lubi zmieniać miejsca zamieszkania. – Do Rzeszowa jechałem z walizką i z walizką wróciłem – opowiadał w wywiadach. – Ale w Łodzi już zakotwiczyłem na dłużej i bagaży przybyło. Stała obecność w stolicy nie gwarantowała większego sukcesu. Utwierdziło mnie w tym takie zdarzenie. Będąc po nagraniu którejś „Kobry" spotkałem w stolicy kolegę – aktora, który mieszkał tam od lat. Szliśmy ulicą Świętokrzyską. On elegancko ubrany, po warszawsku, ja – tak sobie. Nagle usłyszałem za nami szept jakichś podlotków: Sochnacki, Sochnacki. Wtedy poczułem się bardzo dowartościowany.
Bogusław Sochnacki zmarł 26 sierpnia 2004 roku. Michał Szewczyk długo nie mógł się pogodzić z tą śmiercią. Mieszkali koło siebie, nie raz spotykali się na spacerach z psem. Grali też w Teatrze Nowym w „Chłopcach" Grochowiaka. – Boguś raz poszedł do szpitala, bo miał kłopoty z nogą – opowiadał nieżyjący już Michał Szewczyk. – Wrócił szybko do domu, zaczął grać. Potem znów wylądował w szpitalu. Wydawało się, że to reumatyzm, nie poważnego. Niestety, polska scena straciła wybitnego aktora...