W sobotę zaczyna się w Łodzi XXXI Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przy|emnych i Nieprzyjemnych. O tym wielkim wydarzeniu opowiada Ewa Pilawska, dyrektorka Teatru Powszechnego w Łodzi i dyrektorka festiwalu, należącego do najbardziej lubianych wydarzeń teatralnych w kraju.
Łódzki Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, organizowany przez Teatr Powszechny, to jeden z najstarszych festiwali teatru zawodowego w kraju, zarazem pierwszy festiwal teatralny powołany do życia po 1989 roku. I już ten fakt czyni go wydarzeniem wyjątkowym, o znaczeniu ponadregionalnym, niosącym siłę i wartość trwałości, która dzięki otwartości na to, co nowe, potrafi nie poddać się niecierpliwości zmian.
– Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych tradycyjnie otwiera festiwalowy korowód w nowym roku kalendarzowym. Jestem szczęśliwa, że wymienia się go jednym tchem obok Warszawskich Spotkań Teatralnych i Boskiej Komedii w Krakowie jako jeden z trzech najważniejszych festiwali teatralnych w Polsce. To pokazuje rozwój festiwalu i jego długą drogę – podkreśla Ewa Pilawska, dyrektorka Teatru Powszechnego i od początku istnienia festiwalu jego dyrektorka artystyczna. Warto przypomnieć, że festiwal ewoluował wraz z nazwą. Początkowo był to Permanentny Festiwal Sztuk Przyjemnych, później Ogólnopolski Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, wreszcie Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Owe sztuki przyjemne i nieprzyjemne w nazwie festiwalu to nawiązanie do dwóch tytułów zbiorów utworów napisanych przez George'a Bernarda Shawa, a zarazem celne i metaforyczne podkreślenie idei prezentacji w ramach wydarzenia bardzo szerokiego spektrum współczesnego teatru.
Nie każdy też już pamięta, w jakich okolicznościach festiwal się rodził. Po wprowadzeniu w 1990 roku przez ówczesną minister kultury Izabellę Cywińską zadziwiającej kategoryzacji teatrów, istnienie Teatru Powszechnego stanęło pod znakiem zapytania. Instytucja otrzymała kategorię C, placówka była zadłużona, potrzebne byty działania zapewniające przetrwanie teatru. Jedną z inicjatyw dyrekcji (Macieja Korwina, dyrektora naczelnego i artystycznego oraz jego zastępczyni, Ewy Pilawskiej, pomysłodawczyni wydarzenia) był samofinansujący się festiwal. I pewnie nie tylko z myślą o widzu, ale również jako odreagowanie kłopotów dotykających „Powszechny", miało to być przedsięwzięcie prezentujące nieskomplikowane, bawiące spektakle o pozytywnej wymowie. Przedstawienia z aktorskimi gwiazdami, widowiska, których obejrzenie sprawia widzowi szczerą radość.
Pierwszy Ogólnopolski Permanentny Festiwal Sztuk Przyjemnych trwał od 12 listopada 1994 roku do 22 lutego 1995 roku. I właściwie natychmiast okazał się sukcesem, teatralna widownia wypełniała się do ostatniego miejsca. Teatr Powszechny, mający wtedy wyraźny profil sceny komediowej przeznaczonej dla szerokiej, ale sprecyzowanej grupy odbiorców, dzięki festiwalowi zyskał możliwość znaczącego wzbogacenia repertuaru i zakresu „rażenia", zdobycia nowego, bardziej zróżnicowanego grona widzów, wykazania swojej gotowości do podejmowania wyzwań, odbudowania prestiżu instytucji oraz – czego nie trzeba ukrywać – podreperowania budżetu. W kolejnych latach festiwal zmieniał się i rozwijał, coraz intensywniej penetrował teatralne dokonania w całym kraju i stawiał przed widzami rosnące wyzwania i oczekiwania. Już sama ewolucja nazwy dobrze obrazuje nie tylko powiększający się zasięg oddziaływania festiwalu, ale także zmianę jego programu, wzbogacanie w treści kolejnych edycji.
– Zaczynaliśmy od przeglądu niekłopotliwych sztuk przyjemnych. Potem program ewoluował w stronę sztuk „nieprzyjemnych", bardziej wymagających. W repertuarze pojawiły się spektakle Grzegorza Jarzyny, Jerzego Grzegorzewskiego, Krzysztofa Warlikowskiego, Krystiana Lupy, Anny Augustynowicz, Mai Kleczewskiej, Jana Klaty. To była droga, którą podążaliśmy razem z widzami, rozwijając się, stawiając przed sobą wyzwania twórcze i intelektualne – opisuje tę skuteczną pracę Ewa Pilawska. Rozbudowywanie formuły festiwalu z jednej strony, a gotowość poszczególnych krajowych scen do zaprezentowania w Teatrze Powszechnym tego, co w ich repertuarze najlepsze, z drugiej, sprawiło, że w Łodzi, przez ponad trzydzieści lat trwania imprezy gościliśmy plejadę aktorskich i reżyserskich sław polskiego teatru. Trudno wymienić wszystkich, ale wystarczy przywołać takie osobowości, jak: Erwin Axer, Jerzy Jarocki, Antoni Libera, Krystian Lupa, Juliusz Machulski, Tadeusz Łomnicki, Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, Janusz Gajos, Piotr Fronczewski, Jan Peszek, Jan Englert, Jerzy Stuhr, Andrzej Seweryn, Wojciech Pszoniak, Franciszek Pieczka, Jan Frycz, Jerzy Radziwiłowicz, Teresa Budzisz- Krzyżanowska, Władysław Kowalski, Jan Kobuszewski, Mariusz Benoit, Henryk Bista, Marek Kondrat, Jacek Braciak, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Joanna Szczepkowska, Krystyna Janda, Irena Kwiatkowska, Jerzy Trela, Bronisław Pawlik, Jerzy Turek, Anna Dymna, Magdalena Cielecka, Anna Seniuk, Ewa Dałkowska, Krystyna Feldman, Adam Ferency, Katarzyna Figura, Krzysztof Globisz, Jerzy Kamas, Krzysztof Kowalewski, Zofia Kucówna, Agata Kulesza, Edward Linde-Lubaszenko, Olgierd Łuka-szewicz, Janusz Michałowski, Maja Ostaszewska, Danuta Stenka, Krzysztof Stroiński, Borys Szyc, Adam Woronowicz, Zbigniew Zamachowski, Małgorzata Zawadzka, Wiktor Zborowski, Jerzy Zelnik.
Polski teatr w wydaniu najlepszym
Co ważne, istotą łódzkiego festiwalu szybko stała się rozmowa, a docenianym przez publiczność (tradycyjnie wybierającą najlepszy spektakl, najlepszą aktorkę i najlepszego aktora) zwyczajem –spotkania z aktorami i twórcami spektakli po każdej pierwszej festiwalowej prezentacji przedstawienia. Doskonałą okazją do wymiany myśli są towarzyszące wydarzeniom na scenie panele dyskusyjne, pozwalające skonfrontować poglądy i refleksje na temat współczesnej kultury i teatru w międzynarodowym gronie. Uczestniczą w nich polscy, jak i zagraniczni twórcy, teoretycy, publicyści i krytycy teatralni.
Ewa Pilawska konsekwentnie podkreśla, że ważne jest dla niej tworzenie płaszczyzny spotkania dla środowiska teatralnego, które na co dzień reprezentuje odmienne nurty i podejścia. Dyskusje – nawiązując do nazwy festiwalu – bywają przyjemne, czasem trudne i bolesne, lecz zawsze są ważne. Bo to w rozmowie możemy przynajmniej spróbować się do siebie zbliżyć. Z tak dalekiego dziś przecież wzajemnego oddalenia. I właśnie „Wspólnota?" jest tematem przewodnim tegorocznego festiwalu. Wspólnota nie tylko uczestnictwa w wydarzeniu, ale przede wszystkim rozumienia, że trwanie we wrogości to marnotrawienie czasu i życia. Dla teatru ciągle jeszcze najważniejszy jest człowiek. I festiwal różnorodności dostrzeganiem innego może mądrze „zarazić" widza.