EN

31.12.2022, 11:42 Wersja do druku

Litwiniec czyli Padre

Najwyrazistszym tropem jego twórczości – bardzo różnorakiej, bo niepoślednie miejsce znalazły formy dramatyczne i programy kabaretowe – okazały się penetracje na polu poezji. O Bogusławie Litwińcu pisze Lech Śliwonik.

fot. mat. Teatru Kalambur

*

Po studiach na Uniwersytecie Warszawskim pojechał do Wrocławia, by pisać pracę doktorską z fizyki teoretycznej. Był rok 1955. Zamiast naukowcem, został Bogusław Litwiniec (ur. 1931) płomiennym aktywistą studenckiej kultury, a teatru przede wszystkim. Wszedł do grupy Ponuracy, a gdy się rozpadła, począł organizować nowy zespół. Studencki Teatr Kalambur dał pierwszą premierę Konfiskata gwiazd w 1958 roku, a już po roku kolejny program Po ulicach miasta chodzi moja miłość przyniósł jedną z trzech głównych nagród Ogólnopolskiego Festiwalu Kultury Studentów. Oba spektakle reżyserował Litwiniec, oba były składankami – pierwsza bliska formule estesowskiej, druga bardziej rozbudowana teatralnie (słowo, ale i dużo pantomimy) oraz muzycznie (piosenki, spory zespół jazzowy). Najwyrazistszym tropem jego twórczości – bardzo różnorakiej, bo niepoślednie miejsce znalazły formy dramatyczne i programy kabaretowe – okazały się penetracje na polu poezji. Inscenizacja Dwunastu Błoka (1960, wiele festiwalowych nagród) zapowiadała znalezienie własnego stylu w tym gatunku, co dokonało się w widowisku Cieniom (według poematu Witolda Wirpszy, 1961 we współpracy z Włodzimierzem Hermanem). Pacyfistyczna opowieść o - wypalonym atomowym wybuchem na murze w Hiroshimie - ludzkim cieniu, który oderwał się i w swej wędrówce przez świat trafia na rozbuchany, barwny młodzieżowy festiwal, zaskakiwała właśnie widowiskowością, rozmachem. Bo też bogactwo środków było oszałamiające: recytatorzy, pieśniarze, chór, balet Akademii Wychowania Fizycznego, orkiestra wrocławskiego Jazz Clubu. Chyba jedyny taki przypadek – teatr poezji monumentalny, przy tym zachowujący wartość słowa, znaczeń.

Niebawem ruszyła lawina Litwińcowych pomysłów – Kalambur mocno osadził się w Studenckim Klubie „Pałacyk” i zaczął być, imponującą rozmachem, instytucją kultury: Scena Poezji, Scena Debiutów, galeria plastyki, kabaret Kalamburek, teatr dramatyczny, nocne spotkania jazz i poezja, działalność wydawnicza (jej znakiem będzie w przyszłości ogromnie ceniona seria „Sztuka otwarta”). Litwiniec kierował tym wszystkim, jednocześnie stwarzając warunki pracy Włodzimierzowi Hermanowi, który stał się artystycznym liderem Teatru. Jego realizacje poezji na scenie (Kurt Grześczaka 1962, Pugaczow Jesienina 1963, później Futurystykon 1967), a jeszcze bardziej dramatu (Chmury Arystofanesa 1964, zwłaszcza rewelacyjne wystawienie, głośne na cały kraj, Szewców Witkacego 1965, już na własnej scenie przy ul. Kuźniczej 29a) lokowały Kalambur w czołówce studenckiego ruchu.

Tymczasem Litwiniec przygotowywał istną bombę – w 1967 roku w zamkniętym, szarym państwie rozkwitły dzieci-kwiaty: wystartował Międzynarodowy Festiwal Festiwali Teatrów Studenckich i co 2 lata ściągał młode, kontrkulturowe teatry z całego świata. O jego zasięgu świadczą liczby (lata 1967 – 1975, czyli pięć „odsłon”) – 118 zespołów w „oficjalnym” nurcie, w tym 50 z Europy Zachodniej, 19 spoza naszego kontynentu. Edycję z 1969 roku uznano za najważniejsze wydarzenie w polskiej kulturze. Festiwal dostawał setki zgłoszeń, przyciągał tysiące młodych ludzi, zdecydowanych na życie teatrem przez 8 dni do granic nasyconych spektaklami, dyskusjami, spotkaniami. Po 3. edycji w nazwie zwrot „teatrów studenckich” zastąpiony został formułą „teatru otwartego”; bardzo to była znacząca zmiana. Litwiniec organizował, zapraszał, zarządzał, ale też zbierał myśli do sformułowania 21 przekonań w sprawie teatru otwartego (1975) – swego artystycznego katechizmu. Wynikał on z udziału w światowym ruchu, ale i z własnej praktyki kontrkulturowej – spektakl W rytmie słońca, otwierał w 1970 roku (wraz ze Spadaniem Teatru STU) alternatywną fazę teatru studenckiego. Znowu widowisko poetyckie (podstawą poemat Urszuli Kozioł) - moralitet z elementami rapsodu, maskarady, musicalu, teatru konstruktywistycznego. Znowu droga człowiecza przez współczesny raj (pozorny), piekło. Było to wołanie o powrót do elementarnych znaczeń i wartości, wyznanie wiary młodych w triumf głosu wolności. Kalambur (od 1979 uzawodowiony) zakończył działalność w 1996 roku, Litwiniec nigdy. Nie mógł, bowiem „sztuka otwarta traktuje siebie jako sposób uczestniczenia w życiu”.

Braku tej informacji Padre (tak w teatralnym kręgu nazywamy Bogusława) pewnie by mi nie wybaczył: największe osobiste osiągnięcie – godność Senatora RP.

*

Tekst powstał jako fragment wystąpienia na konferencji „Kultura studencka okresu PRL”, organizowanej przez Uniwersytet Warszawski w 2018 roku. Został wydrukowany w Kwartalniku „Scena” nr 3-4 (107/108) na 90. urodziny Bogusława Litwińca (2021)

Źródło:

Materiał nadesłany