Wydaje mi się, że nowe warunki ekonomiczne są jednym z głównych powodów znikania lalek z polskiej mapy teatralnej. Szanse na ich przetrwanie, w takiej formie o jakiej marzysz, widzę w powstawaniu małych niezależnych grup, par, czy solowych projektów lalkarskich - pisze Jakub Krofta, reżyser i dyrektor Wrocławskiego Teatru Lalek, w odpowiedzi na komentarz Marka Waszkiela ws. spektaklu dyplomantów Wydziału Lalkarskiego wrocławskiej AST.
Drogi Marku, dziękuję Ci za głos w sprawie dyplomu "Słaby rok"i pozwól, że odniosę się do Twojego felietonu >>"Słaby rok"czy słabi my lalkarze, a może my - reżyserzy<<. Jeżeli chodzi o mój post na Facebooku, nie był on w żaden sposób skierowany przeciwko Tobie, ani przeciw lalkarzom w ogóle. Wyrażał on tylko mój sprzeciw wobec sposobu w jaki potraktowano pracę studentów. Uważam, że działania władz uczelni były nieuprzejme, krzywdzące i demotywujące dla młodych ludzi. Zarzut "braku lalkowości" jest w tym przypadku co najmniej niestosowny. Nie kwestionuję istnienia lalkarskiej specyfiki, choć każdy z nas ma chyba trochę inne wyobrażenia na ten temat. Mam świadomość faktu, że moje korzenie są w teatrze lalek i zapewniam Cię, że jestem z tego dumny. Zgadzam się nawet z twoją zabawną hipotezą o wchodzeniu reżyserów - lalkarzy do teatrów dramatycznych "bocznymi drzwiami" i cieszę się że nie widzisz w tym nic złego. Muszę Ci j