- Zawsze postrzegano mnie jako baryton liryczny, choć dziś już mój głos na tyle dojrzał, że bez szkody dla głosu mogę śpiewać repertuar dramatyczny - mówi Leszek Skrla, solista śpiewak Opery Bałtyckiej w Gdańsku, który obchodzi w tym roku 30-lecie pracy artystycznej oraz 25-lecie współpracy z Operą Nova w Bydgoszczy.
Baryton, pedagog, człowiek sceny. Kto odkrył u Pana warunki głosowe? - To był przypadek, byłem elewem Wojskowego Liceum Muzycznego, to była szkoła w Gdańsku kształcąca muzyków dla potrzeb orkiestr wojskowych. Miałem już za sobą jakieś początki śpiewania w chórze, zaczynałem też śpiewać solowo i kiedyś pani Wiesława Broniewska, pedagog od fortepianu powiedziała: "Leszku masz kawałek głosu. Nie chciałbyś studiować na wydziale wokalno-aktorskim, u nas w Gdańsku?" Pomyślałem, czemu nie - spróbuję. W tajemnicy przed moimi zwierzchnikami w wojsku poszedłem i zdałem na wydział wokalny. Przez pierwsze dwa lata nikt nie wiedział, że studiuję. Dopiero potem się wydało i różne były zawirowania, ale skończyłem studia i dziś już świętuję 30 lat. Wojsko odegrało dużą rolę w Pana karierze. - Tak, chociaż ja w ogóle urodziłem się w Warszawie i przyjechałem do Gdańska w 1978 roku. Dlaczego Gdańsk? Bo to była jedyna w Polsce szko