„Mój rok relaksu i odpoczynku” Ottessy Moshfegh w reż. Katarzyny Minkowskiej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Weronika Siemińska w Teatrze dla Wszystkich.
“Mój rok relaksu i odpoczynku”, czyli marzenie Rousseau zrealizowane… tylko obrzydliwie lepiące się i w krzywym zwierciadle. Narratorka,której imienia nie poznajemy, postanawia na rok odciąć się od wszelkiej rzeczywistości i przy pomocy leków psychotropowych hibernować, oddawać się pierwotnej czynności spania. Balansuje na granicy jawy i realności, spokoju i pustki, histerii i wewnętrznego rozpadu. Mierzy się ze swoimi traumami i wspomnieniami, a ucieczka w głęboki sen nie zawsze może być możliwa.
“Mój rok relaksu i odpoczynku” Katarzyny Minkowskiej to spektakl o żałobie po dawnych brakach, o niemożności przepracowania rzeczywistości i o ucieczce od niej w chorobliwy sen, który nie daje ukojenia. Rzeczywistość pozostaje tu w formie rozpadu; nie tylko wartości, ale także więzi rodzinnych i przyjacielskich. To już nie kościół ani religia mają wprowadzać ład i spokój do ludzkiego życia, ale leki psychotropowe i antydepresanty. Świetnie podkreśla to scenografia zaprojektowana przez Łukasza Mleczaka i Katarzynę Minkowską, albowiem chrześcijański krzyż zostaje zastąpiony swoją zieloną, apteczną wersją.
Istotną kwestią jest także dyskurs, narracja mówienia o rzeczywistości. Historia “Mojego roku…” zostaje opowiedziana przez pryzmat bezwzględnego i skapitalizowanego rynku sztuki. Rozpaczliwy gest absolutnego odcięcia się od rzeczywistości zostaje wciągnięty w bezlitosną maszynę wytwarzania wystaw i ekspozycji, a tak naprawdę w groteskową narrację, w celu zwiększenia koniunkturalnej wartości i wyższych zysków. Pomimo swojej absurdalności, sceny w galerii są niezwykle realistyczne i świetnie obrazują problemy wystawienniczego rynku sztuki.
Każda z postaci u Minkowskiej jest mocno określonym typem. Reżyserka potrafi tworzyć ich portrety niezwykle umiejętnie; są realistyczne i nieprzyjemnie irytujące. Minkowska nie przejaskrawia rzeczywistości, ale kondensuje sytuacje, w których typy stają się wyrazistsze w ten sposób kreując postaci. Tutaj należy zwrócić uwagę na znakomity dobór aktorów do odtwarzanych ról.
Na uwagę zasługuje również muzyka (Wojciech Frycz) oraz choreografia (Krystyna Lama Szydłowska). Dzięki tym elementom płaszczyzna emocjonalna spektaklu zostaje znacząco pogłębiona. Te dwa elementy scalają się w całość dosłownie elektryzującą.
“Mój rok relaksu i odpoczynku” miejscami wydawał mi się nieco nużący, trochę przydługi, zwłaszcza jeśli chodzi o pierwszy akt. Żarty w spektaklu były udane i bawiły publiczność. Tematyka – krytyka kultury terapeutycznej i dominującego dyskursu w sztuce współczesnej – została przedstawiona w wyważony sposób i zaprezentowana w odpowiednim miejscu (Teatr Dramatyczny), w sam raz aby trafić do klasy średniej, do której spektakl zdaje się być kierowany.