„Łatwo nie będzie” Jean-Claude'a Islerta w reż. Wojciecha Dąbrowskiego w Teatrze Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Piotr Grosman w Teatrze dla Wszystkich.
W Teatrze im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze znowu mamy komedię o miłości, pozorach, szukaniu szczęścia na przekór konwenansom i tolerancji dla własnych wybryków. Tym razem autorstwa Jean-Claude’a Islerta „Łatwo nie będzie” w reżyserii Wojciecha Dąbrowskiego.
Stateczny profesor matematyki Édouardo (Piotr Konieczyński), romansujący ze sprytną studentką Sarah (Maria Adamska), jego była żona Marion (Iwona Lach) zakochana w młodszym partnerze i ich córka Julie (Katarzyna Baran), mająca nowego, troszkę starszego narzeczonego Marco (Jacek Grondowy), wąsatego „artystę”, lekkoducha bez grosza przy duszy, zapoczątkują lawinę omyłek i absurdu, komplikacji i rozwiązań, które nie wpadłyby widzom do głowy. Nagromadzenie nieplanowanych sytuacji, buduje dynamiczną akcję.
Spektakl „Łatwo nie będzie” w wykonaniu Wrocławskiego Teatru Komedia w reżyserii Wojciecha Dąbrowskiego gościł w grudniu 2019 w sali widowiskowej Miejskiego Ośrodka Kultury w Kowarach. A w marcu 2023 do Filharmonii Dolnośląskiej im. Stefana Strahla w Jeleniej Górze z przedstawieniem pod nieco zmienionym tytułem „Lekko nie będzie” przyjechał warszawski Teatr Kamienica. Wówczas przedstawienie reżyserował Tomasz Sapryk. Teraz z utworem zmierzyli się aktorzy jeleniogórskiej sceny.
Trudno spektaklu Teatru im. Norwida nie porównywać z wersją wrocławską i warszawską. Dwa przedstawienia (wrocławskie i jeleniogórskie) łączy osoba reżysera Wojciecha Dąbrowskiego. Warto też wspomnieć, że reżyser grał również lekkoducha Marco we wrocławskiej Komedii. Spektakle – wrocławski i elbląski – łączy też tłumacz Witold Stefaniak i Wojciech Stefaniak, twórca realistycznej scenografii. Przedstawienie zapewnia dobrą rozrywkę przez dwie godziny i dobry humor po wyjściu z teatru.
Warto przyjść zwłaszcza na Piotra Konieczyńskiego, który bawi się postacią Édouardo, lepi ją na swój kształt. Już od pierwszych chwil zaczyna kreślić swój komediowy rys. Mamy bohatera, po pięćdziesiątce (wiek, w tej sztuce odegra niemałą rolę), profesora wyższej uczelni, rozwodnika, który wdaje się w romans ze swoją uczennicą. A jako, że jest mało asertywny to w żaden sposób nie potrafi zakończyć tego utajonego związku. Jego problemy zaczynają się, kiedy niespodziewanie do mieszkania w odwiedziny przychodzi była żona. Niewątpliwie rola Édouardo „wpadła” Konieczyńskiemu od razu w aktorskie gusta. Grał z lekkością, jakiej od komediowego bohatera wymagamy. Widać było, a raczej czuć ze sceny, że intencje jego postaci były dla niego oczywistością, którą mógł ograć wedle własnych upodobań i możliwości. W tym udało mu się stworzyć postać bardzo groteskową, która bez problemu odnajdywała się w nieszczęsnym fatum, jakie nad nią zawisło.
Więcej nie ma co zdradzać. Można się oczywiście zastanawiać, czy „Łatwo nie będzie” jest farsą, melodramatem, komedią romantyczną? W sumie jest to mniej ważne. Komizm w przedstawieniu (słowny, sytuacyjny i jego różne odmiany) powoduje, że widz przez dwie godziny dobrze się bawi. A akcja zamiast się rozwiązywać, mieszać się będzie coraz bardziej i tak do zakończenia, w którym nie zabraknie zaskoczenia, bo takiego rozstrzygnięcia wszystkich wątków trudno się było spodziewać. Duża w tym zasługa wykonawców. Aktorzy bawią się swoimi rolami, a widz ma wrażenie, że podgląda życie zwykłych ludzi. „Swoje“ zrobiła scenografia Wojciecha Stefaniaka. Najlepszym podsumowaniem była owacja na stojąco po zakończeniu spektaklu.